poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 1. Co za dzieciak !

Zoey

-A to ? - zapytał mój ojciec wnosząc duże pudełko z napisem ,,kuchnia'' .
-Do kuchni .-odpowiedziałam kładąc pudełko w mojej nowej sypialni. Nie mogę uwierzyć ,że to tak szybko się potoczyło. Ukończenie szkoły , podanie na studia i nowe mieszkanie w wielkim mieście. Odwróciłam się plecami do mojego nowego łóżka i opadłam na nie z uśmiechem. New York , to miasto w którym zawsze chciałam mieszkać. Podobno tu zostaje się gwiazdą , a ja właśnie chce tu zabłysnąć. Już to sobie wyobrażam . Ja w wielkim apartamentowcu , jedna sprzątaczka sprzątająca w salonie a druga gotująca obiad. Hmmmm... marzenia. Na razie mam małe przytulne mieszkanko na 6 piętrze bez widny i studia. Dam rade.
-Zoey ! - zwrócił się do mnie mój ojciec zakładając kurtkę. Szybko zeszłam z łóżka i oparłam się o framugę drzwi. Posłałam mu dziękujący uśmiech i podeszłam do niego.
-Dziękuję , za pomoc.-podziękowałam przytulając go.
-Kochanie , jestem twoim ojcem na mnie zawsze możesz liczyć. -poklepał mnie po plecach po czym oderwaliśmy się od siebie. Stanął przed otwartymi drzwiami i jeszcze raz podniósł na mnie swój wzrok.
-Pamiętaj ,że zawsze możesz zadzwonić.-powiedziała a ja z uśmiechem przekręciłam.
-Tato , jestem już dużą dziewczynką , poradzę sobie.- oparłam się o drzwi i zaczęłam je powoli zamykać. Pokręcił przecząco głową z uśmiechem.
-Trzymaj się .- pomachał do mnie schodząc ze schodów. Zamknęłam drzwi na klucz i oparłam się o nie.
-Czas się rozpakować.-odepchnęłam się od drzwi i ruszyłam do kuchni.
-Co my tu mamy ... -mówiłam do siebie otwierając pudełko , w którym były kolorowe naczynia. Delikatnie je wyjęłam i zaczęłam rozkładać je po szafkach. Po chwili odłożyłam puste pudełko po naczyniach , na podłogę i ruszyłam po pudełko z ozdobami.
-Gdzie jesteś ? - zanuciłam sobie pod nosem. Zaczęłam Go szukać , ale nigdzie go nie było.
-No , nie... -powiedziałam do siebie z myślą ,że mogłam o nim zapomnieć. Zrzuciłam z krzesła bluzę , pod którym leżało pudło. Serio ? Zoey , błagam. Zaśmiałam się i podniosłam ciężkie pudełko. Skierowałam się w stronę , małego salonu , który był połączony z kuchnią. Matko , czemu ja nie mogłam włożyć tego wszystkiego w dwa pudła.
-Uff .-odetchnęłam kładąc karton na czerwonej kanapie.
-Nóż.-szepnęłam i podbiegłam do szafki i do szafki i dumna stwierdziłam że, salon wygląda naprawdę nieźle ! Tanecznym krokiem udałam się do sypialni. Wyjęłam z szafy piżamę i ruszyłam do łazienki. Po drodze zaczęłam nucić sobie znaną mi piosenkę. Zrzuciłam z siebie ubrania i otworzyłam prysznic. Zimny strumień wody sprawił ,że cicho pisnęłam , ale po chwili byłam rozluźniona przez ciepłą wodę i malinowy zapach mojego szamponu. Nucąc sobie pod nosem , zmyłam z siebie pianę i weszłam na zimne kafelki. Szybko założyłam na siebie piżamę i zaczęłam myć zęby. Nie odbyło się oczywiście bez bezsensownego śpiewania do szczoteczki do buzi pełnej piany. Zakręciłam zlew i udałam się pod moją ciepłą kołderkę. Moja pierwsza noc w moim nowym mieszkanku.
-Dobranoc Zoey.- z uśmiechem zamknęłam swoje zmęczone oczy
-Co jest ?! - krzyknęłam gdy usłyszałam irytujący dźwięk. Po chwili skapnęłam się ,ze to był tylko budzik.
-Czas , się ogarnąć .- powiedziałam do siebie wstając leniwie z łóżka. Nie ścieląc łóżka ruszyłam do szafy i wyjęłam z niej ubrania.
-O matulu ! -przyglądałam się sobie w lustrze. Ubrana próbowałam rozczesać moje poplątane włosy.
-Auć! -dlaczego tylko ja mam tak beznadziejne włosy ? Po ''rozczesaniu'' swoich włosów nałożyłam na siebie podkład i nałożyłam na rzęsy tusz.
-Idziemy !- krzyknęłam operowym głosem i wzięłam swoją torbę.

-Imię ? -zapytała mnie starsza pani siedząca za ladą.
-Zoey Deutch .-powiedziałam lekko zestresowana .Kobieta zaczęłam szukać , mnie na liście i przekręciła przecząco głową. Co ?! Nie , ja muszę tam być ! Już miała coś powiedzieć , ale zamknęłam usta. Zaczęłam mamrotać coś pod nosem po czym dodała .
-Na samym końcu się schowałaś ... - zaczęła.
-Sala numer 105 , powodzenia.- uśmiechnęła się miło .
-Dziękuję ,do widzenia.-uśmiechnęłam się szybko i ruszyłam szukać sali , w której miałam zacząć zajęcia.
-104...-mówiłam patrząc na kolejne drzwi.
-Są.-powiedziałam i otworzyłam drzwi. W środku była ogromna sala. Na dole stała scena , a krzesła były poustawiane jak w kinie. Przez duże okna przebijały się promienie padające na tablicę.
-W czymś pomóc ? -zapytał męski głos a ja lekko przestraszona podskoczyłam.
-Um.. nie ja przyszłam na zajęcia.-wyjąkałam zawstydzona.
-Dzisiaj , nie ma zajęć panno ...-zatrzymał się oglądając mnie uważnie.
-Zoey Deucht- przedstawiłam się.
-Wracając do tematu.-przewrócił kartkę nie patrząc na mnie.
-Wykładów z aranżacji wnętrz , nie ma w piątek , zaczynają się dopiero w poniedziałek panno Deutch.- nawet się nie spojrzał w moją stronę.
-Więc...-podniósł na mnie wzrok z ironicznym uśmiechem.
-Do zobaczenia.-pomachał mi a ja odwróciłam się i bez pożegnania wyszłam. Byłam pewna ,że dziś są zajęcia. Czy ja jestem aż taka niedorozwinięta ?
-Ojej przepraszam .- szybko przeprosiłam , gdy uderzyłam o coś twardego. Zaczęłam zbierać kartki , które spadły ... Podniosłam wzrok i zobaczyłam wysokiego bruneta.
-Nic , się nie stało.-kucnął koło mnie i zaczął zbierać ze mną jego kartki. Gdy mu pomagałam dostrzegłam naprawdę ładne rysunki.
-Sam je rysowałeś ? - wstałam i zaczęłam przyglądać się rysunkowi.
-Mogę ? - wyrwał mi je z ręki , po czym ominął mnie i odszedł dalej. Jak zawsze , wścibska. Dlaczego nie mogę być bardziej dyskretna i mniej wścibska ? Hmmm ?! Nie oczywiście , ja taka jestem i zawsze taka będziesz ! Uważnie rozglądając się ruszyłam w stronę drzwi. Gdy dotknęłam klamki poczułam wibracje w kieszeni . Szybko wyjęłam telefon i go odebrałam. -Tak ? -zapytałam zakładając okulary , gdy słońce zaświeciło mi w oczy.
-Hej , słońce pamiętasz jak Ci mówiłem ,że będę szukać dla ciebie pracy ?-zapytał a uśmiech na mojej twarzy momentalnie urósł.
-Wiem , jestem geniuszem . Masz spotkanie o 12 pod adresem , który Ci wysłałem....-nie dokończył a ja zaczęłam piszczeć.
-Tato , kocham Cię , kocham ... zaraz.-popatrzyłam na swój zegarek.
-Kurde , mam godzinę.-zaczęłam szybko iść w stronę taksówek.
-Pospiesz się , piszą w internecie ,że facet jest bardzo bogaty i niezbyt cierpliwy.-mówił a ja wsiadłam do taksówki.
-Na ...-zaczęłam szukać w komórce adresu , kiedy mój tato coś do mnie mówił.
-Na Madison Ave.- powiedziałam a kierowca odpalił auto.
-Słuchasz mnie w ogóle ?-zapytał , gdy przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Możesz powtórzyć ?-zapytałam i lekko się zaśmiałam.
-Muszę kończyć , bo mam klienta . Powodzenia.-powiedział.
-Dziękuję.-podziękowałam i się rozłączyłam. Zaczęłam przyglądać , się krajobrazowi za oknem. Wszędzie coś migotało , a ludzie biegali lub rozmawiali przez telefon. Przez chwilę , staliśmy w korku więc postanowiłam przyglądać się ludziom. Jedna pani , nie mogła zapanować nad trzema psami. Trochę komicznie to wyglądało. Na prawo całująca się para. Na lewo dziecko a obok niego chłopak. Miał na sobie rurki i czerwoną koszulę. Na jego głowie była burza loków , która opadała mu na twarz , ale co chwila ją odgarniał. Musiał się spieszyć , ponieważ szturchał każdego kogo napotkał na swojej drodze. Widać było ,że nie był zadowolony , bo z jego ust mogłam wyczytać różne przekleństwa.Zwolnił trochę kroku i popatrzył sie w moja stronę. Patrzyliśmy na siebie , po czym on uśmiechnął się. Odwzajemniłam mój uśmiech , ale wtedy skapnęłam się,że on pokazuje mi fucka. Zawstydzona odwróciłam wzrok. Ohhh , dlaczego to zrobiłaś ?! Po co w ogóle się na niego tak gapiłam ? Żałosna , żałosna żałosna !
-Słyszy mnie pani ?-zapytał starszy kierowca , patrząc na mnie przez lusterko.
-Mógłby pan powtórzyć ?-zapytałam speszona.
-Należy się 10 dolarów.-powiedział po czym zatrzymał się.
-A tak oczywiście.-zaczęłam szukać portfela. No gdzie on jest ?! Dobra mam . Wyjęłam mu pieniądze i je podałam.
-Dziękuję , do widzenia.-podziękowałam i wyszłam z taksówki.
-Wow ... - szepnęłam kiedy popatrzyłam na wielką wieżę , która stała przed mną. To chyba jedna z najpiękniejszych budowli jaką widziałam. Z uśmiechem weszłam do środka i podeszłam do recepcji. Blondynka obsłużyła jakiegoś pana , po czym popatrzyła na mnie z uśmiechem.
-Dzień dobry , jestem umówiona ...-zaczęłam.
-Panna Zoey Deutch , prawda? - wstała z krzesła a ja pokiwałam głową.
-Proszę za mną.-wyszła zza biurka i poprowadziła mnie do windy
-Na przedostatnie piętro.-nacisnęła guzik a drzwi się otworzyły .
-Dziękuje.-weszłam do windy . Troszeczkę się stresuje , w sumie nie przygotowałam się do tego.
-Improwizuj.-powiedziałam do swojego odbicia w lustrze. Poprawiłam swojego kucyka i uśmiechnęłam się do siebie.
-Uśmiechaj się i bądź miła.-powiedziałam po czym odwróciłam się tyłem do lustra. Wzięłam głęboki wdech , po czym przez parę sekund nie wypuszczałam powietrza. Wydech. Zamknęłam oczy . Kto wie , może ta praca to będzie jakiś nowy etap w moim życiu. Nowe znajomości i więcej wiedzy. Odtworzyłam oczy kiedy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi windy. Wyszłam z niej i weszłam do dużej przestrzeni , gdzie nie było nic. Szara betonowa podłoga i okna. Wielkie czyste okna.
-Przepraszam , mam spotkanie muszę kończyć.-odwróciłam się w stronę męskiego głosu. Mężczyzna w garniturze odwrócił się w moją stronę z uśmiechem.
-I jak ? - zapytał a ja uważnie zaczęłam się rozglądać po tym miejscu.
-Myśli pani ,że dałaby radę pani poradzić coś na to ? -zaśmiał się , na co miło się uśmiechnęłam.
-Zoey ...-zaczęłam i wyciągnęłam.
-Deutch.-pocałował moją rękę utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
-Nazywam się Vin Styles.-powiedział męskim głosem i puścił moją rękę. Odszedł od mnie i podszedł do szyb.
-Więc co pani sądzi ?-zadał mi pytania. Chciałam coś powiedzieć , ale nie dopuścił mnie do głosu.
-Niech pani się nie martwi , wiem ,że pani dopiero zaczyna studia.-powiedział , podchodząc do mnie.
-Umm... myślę, że mam już pewien pomysł na to wszystko.-w mojej głowie , były przeróżne pomysły. Tu beżowa ściana i sosnowe panele. Na tej ścianie recepcja a tu.
-To świetnie , podpiszmy umowę.-pociągnął mnie do małego stolika , którego wcześniej nie zauważyłam.
-Proszę przeczytać.-podał mi kartkę.

Umowa.
Ja Zoey Deutch , rozpocznę pracę nad projektem wnętrza w budynku na ulicy Madison Ave.
Piętro 19 . Wynagrodzenie , będzie mnie kosztować 2500 dolarów.

Podpisałam i wtedy do pokoju wszedł ten sam gościu który pokazał mi środkowy palec. Uśmiechnął się do mnie i gdy ściągnął okulary wystawił mi język. Co za dzieciak ! Podałam mu (Vinowi Styles) swój numer i nerwowo się uśmiechnęłam.
-Przepraszam , ale muszę już iść.-pokazał ręką , abym szła przed nim. Ruszyłam w stronę windy.
-Może panią podwieźć ?-zapytał a ja pokręciłam głową.
-Nie dziękuje poradzę sobie.-odmówiłam uprzejmie i weszłam do środka windy. Pan Vin i ten chłopak weszli za mną. Podniosłam na niego wzrok , a on spojrzał w moje oczy.
-O co Ci chodzi ?!- krzyknął zdenerwowany. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Harry możesz przestać ! Zostaw ją w spokoju ! - odezwał się lekko czerwony pan Vin. Harry spojrzał na mnie jeszcze raz po czym pokręcił głową i usiadł na ziemi.
-Przepraszam , za niego może jednak panią odwiozę.-zaproponował . W sumie chciałabym jest godzina 15 , a ja nie wiem jak dojechać stąd do mojego mieszkania . A szkoda mi pieniędzy na taksówkę.
-Proszę nie odmawiać wiem,że jest na razie pani trudno poruszać się w nowym mieście.-dodawał mi otuchy.
-Dziękuje , chętnie się z panem zabiorę.-posłałam mu uśmiech a drzwi windy się odtworzyły. Chłopak wstał i zaczął iść w stronę wyjścia. Szłam za panem Stylesem lekko speszona. Jeśli to jego syn , to mu współczuje. Jest okropny ! Pod budynek podjechał czarny wóz. Zatrzymał się przy nas a to dziecko od razu wepchnął się i wsiadł do samochodu. Pan Vin pokazał mi gestem reki abym weszła , więc to zrobiłam.


-Ale jak , tak od razu przeszliście do podpisywania umowy ? -zapytała mnie moja siostra.-
Też mnie to trochę zdziwiło.-stwierdziłam
-Może się zakochał.-zażartowała , zupełnie poważnie. Czemu ona tak się zachowuje , rozmawia , ze mną od godziny i ani razu się nie zaśmiała ani uśmiechnęła. Co prawda , nigdy tego nie robiła , ale zaczyna mi się to nie podobać. Tylko siedzi , i odrabia lekcje.
-Alice.-zwróciłam się do niej.
-Co ? - nawet nie spojrzała na kamerkę.
-Alice , spójrz w moją stronę.-rozkazałam , moja siostra podniosła wzrok.
-Dlaczego w ogóle się nie uśmiechasz ?-zadałam jej pytanie. Spojrzała na mnie pytająco.
-O co Ci chodzi ? -nie rozumiała.
-Od tamtego momentu w ogóle się nie uśmiechasz , dlaczego ? -bardzo się o nią martwiłam , a ona tego nie zauważała
.-Bo może nie mam powodu ?! - krzyknęła . Chciałam coś powiedzieć , ale przerwała mi. -Uwierz , mi po śmierci mamy dla mnie nic nie jest śmieszne ! -krzyczała.
-Alice ! - próbowałam ją przekrzyczeć.
-Zoey !-pisnęła.
-Zrozum ,że ty jej nie zabiłaś ! Ty nie jesteś mordercą ! Ja jestem mordercą nie rozumiesz ?! -płakała , a z tyłu zobaczyłam ,ze drzwi się otwierają a do pokoju wchodzi tato.
-Ja jestem mordercą ! -Płakała , a mi serce pękało. Nie chciałam ,żeby ona cierpiała. Ojciec wziął ją w swoje ramiona .
-Ja ! - krzyknęła po raz ostatni i zamknęła laptopa. Na ekranie zobaczyłam tylko napis ,, Rozmowa zakończona'' Zamknęłam oczy i podparłam się ręką. Może nie powinnam wyjeżdżać . Powinnam tam zostać i jej pomagać.
-To nie twoja wina , siostrzyczko.-szepnęłam zmęczona całym dniem.


~~
~

Hejo hejo oto pierwszy rozdział, mam nadzieje że wam się podoba :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz