czwartek, 31 grudnia 2015

5 "Ale...."

Harry



Musiałem. Musiałem powiedzieć jej ,że jest okropna. Gdybym tego nie powiedział , być może zaproponowała by mi jakieś spotkanie. Wiem , że nie dał bym rady odmówić. Dlatego musiałem , nie chce znowu powtarzać największego błędu w moim życiu. Nie , mogę ! Walnąłem w kosz , który zachwiał się , a po chwili upadł. Przeczesałem ręką włosy i zacząłem chodzić w kółko po pokoju. Już miałem sięgnąć po telefon , aby zadzwonić do niej i ja przeprosić ,ale usłyszałem hałas w dołu. Odtworzyłem drzwi i powoli zacząłem schodzić ze schodów. Zamiast wydawać kasę , na te gówniane drewniane schody mógł dać mi je. W sensie nie schody , tylko pieniądze jakie w nie włożył. Przekręciłem oczami i skierowałem się do kuchni. Gdy tylko przekroczyłem próg , zobaczyłem Kelly , która zmiatała podłogę . Po chwili zorientowałem się ,że zbiły się talerze , które jeszcze dziś rano leżały na blacie . Zaśmiałem się i podszedłem do lodówki. Otworzyłem ją po czym zamknąłem. Oparłem się o blat i przyglądałem się jak sprząta
-Samo spadło ? -zaśmiałem się. Podniosła głowę i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem
  • Nie ... niechcący je zrzuciłam. -przyznała się i zaczęła zbierać duże kawałki szkła. Zaśmiałem się jeszcze raz
-Jak ma się takie niezdarne ręce to ... -przerwałem gdy upadł jej kawałek na podłogę , rozbijając się na drobne kawałki. Wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy. Wiem ,że próbuje mnie zignorować , bardzo tego nie lubię. Krwawe ręce zaczęły się jej trząść
-Harry , czy mógłbyś przynieść mi bandaż ? -zapytała roztrzęsionym głosem
-I może jeszcze herbatkę ? -podniosłem głos wyrzucając w powietrze ręce. Jedna łza spłynęła jej po policzku. Przekręciłem oczami i oderwałem się od blatu. Odtworzyłem szafkę z apteczką i wyjąłem bandaż. -
Łap. - rzuciłem na środek szkła
-Nie mogłeś , podać mi tego do ręki ?! - krzyknęła płacząc. Już chciałem jej odpowiedzieć , ale w kuchni zjawiła się Alexandra
-Co tu się dzieje ?- zapytała otwierając szeroko swoje niebieskie oczy
-Spadły mi talerze , nic takiego. - odparła z płaczem Kelly. Popatrzyła na mnie złym wzrokiem i podeszła do naszej macochy. Zacisnąłem mocno szczękę
-Nic Ci nie... Krwawisz . - stwierdziła i od razu zrzuciła w siebie swoja torbę
-Musimy to zabandażować.-stwierdziła i pociągnęła ją lekko za ramie
-Czemu jej nie pomogłeś ?- zapytała wściekła ,kierując się do łazienki
-Miałaś być później ! - krzyknąłem , ale nie odezwała się. Gniew był we mnie coraz większy . Sam nie wiem co ja robię . Pieprzona Kelly , sprawia niewiniątko ,a tak naprawdę zastanawia się jak wyciąga kasę od ojca i uciec. Krzyknąłem i walnąłem pięścią w szafkę , która przedziurawiła się. Wyjąłem obolałą dłoń i dopiero po chwili doszło do mnie co ja robię
-Co ty robisz ?! - krzyknęła Alexandra . Odwróciłem się w jej stronę. Po twarzy było widać ,że jest wściekła . Za nią stała przestraszona macocha
-Nie twój , zasrany interes ! - krzyknąłem , robiąc krok w jej stronę . Nawet nie drgnęła. Kelly złapała ja za ramie
-To nie ma sensu. - powiedziała do niej. Byłem coraz bardziej wściekły
-Nie dotykaj jej. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby
-Będzie mnie dotykała , kiedy będzie mieć ochotę.-odszczekała Alexandra. Zacisnąłem pięści.
-Dlaczego ty zawsze sprawiasz jakiś problem ?! -mówiła głośno i wyraźnie. Ja problem , ona chyba sobie kpi
-Ja ?! - zaśmiałem się
-Harry nie widzisz tego ? -zapytała
-Od śmierci mamy , nie możesz się pozbierać. Rozumiem Cię , ale mi także jest ciężko ! A szczególnie , kiedy mścisz się na naszej mamie ... - mówiła.
-Mamie ?! - przerwałem jej
-Tak ! - krzyknęła
-Od niedawna jest to nasza nowa mama , która kocha Cie mimo wszystko ! -tłumaczyła a ja myślałem ,że wybuchnę. Podniosłem rękę , a Kelly pisnęła. Nie mogę uderzyć własnej siostry ! Popatrzyłem na czerwony policzek Alexandry. Uśmiechnęła się ironicznie.
-Już i lepiej ? -zapytała ze łzą na policzku
-Aleksa ... -zacząłem
-Możesz mnie jeszcze raz uderzyć , może wtedy zrobi Ci się lżej . - przerwała mi.
-Aleksandra , proszę chodź ze mną na górę .- odezwała się Kelly. Patrzyła mi prosto w oczy. Chciałem ja przeprosić , ale nie umiałem. Na jej twarzy powstał grymas. Odwróciła się i skierowała na górę , razem z naszą macochą .

Zoey


Nie wiem czy mam się cieszyć , czy może raczej płakać . Mój ukochany kolega Adam wylądował w szpitalu , ponieważ będzie mieć usuwane migdałki . Biedaczek . Uśmiechnęłam się pod nosem i nalałam gorącej wody do kubka . Po chwili przed mną stała gorąca herbata . Napiłam się i zaczęłam w spokoju przysłuchiwać się piosence , lecącej w moich słuchawkach . Sięgnęłam po moją teczkę i od razu wyrzuciłam projekty , które próbowałam robić z moim kochanym ''przyjacielem'' . Nawet nie zauważyłam kiedy na dworze zrobiło się ciemno . Wow siedzę na dupie już dobrze cztery godziny , ale jestem szczęśliwa ,że mogę zrobić to sama . W końcu jestem samo wystarczalna. Zaśmiałam się pod nosem i schowałam swoje kartki . Odniosłam kubek do kuchni i już chciałam go umyć , ale usłyszałam pukanie do drzwi. Przez chwile stałam bez ruchu
-Lucy ! Mówiłam , żebyś nie brała tylu zabawek - usłyszałam zza drzwi głos mojej przyjaciółki . Szybko ruszyłam w stronę drzwi i otworzyłam je z uśmiechem
-Musisz mnie uratować - walnęła prosto z mostu wchodząc do mojego mieszkania .
-Hej ciociu - uśmiechnęła się dziewczynka i ruszyła za swoją matką .
-Co się stało ? - zapytałam podchodząc do Lucy .
-Musze szybko wyjść , a nie mam z kim zostawić małej .- popatrzyła na mnie maślanymi oczami . Rozpięłam dziewczynce kurtkę i spojrzałam nie zrozumiale na Alexis
-Gdzie ?-zadałam pytanie . Odwróciła wzrok , po czym dała mi znać , że nie chce rozmawiać o tym przy dziecku .
-Lucy kochanie , idź do łazienki i umyj szybko rączki . - uśmiechnęłam się do dziecka i powiesiłam małą kurteczkę na wieszaku
-Co się stało ? - zapytałam szybko trochę zmartwiona
-Ed wyjechał do Anglii , a Harry trafił do pierdla ...przepraszam więzienia. - szybko się poprawiła . -A jego ojciec ? - zapytałam
-Harry nie chce jego litości . - oznajmiła zrezygnowana . Nie dziwie mu się
-Ale co on zrobił ? - zapytałam lekko zdezorientowana
-Nie mam pojęcia , ale naprawdę muszę już iść .- powiedziała i przelotnie mnie przytuliła , po czym zniknęła
-Ciociu .- odwróciłam się w stronę dziewczynki . Lucy stała i machała do mnie swoimi mokrymi rączkami . Posłałam jej uśmiech. Podbiegłam i podrzuciłam ją do góry , co wywołało u niej śmiech
-Pobawimy się ? - zapytałam
-Tak ! - krzyknęła i szybko wyrwała się z mojego uścisku.
-Popatrz ! - podbiegła do swoich zabawek i pokazała mi lalkę
-Mam też drugą , wiesz ? - pokazała na długowłosą plastikową zabawkę. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jej stronę.


Głaskałam jej główkę , aż w końcu zasnęła . Przykryłam ją kocem i uśmiechnęłam się pod nosem. Pomyśleć ,że każdy kiedyś był takim dzieckiem. Pocałowałam ją w czółko i zgasiłam nocną lampkę. Cicho wyszłam z mojego pokoju i skierowałam się po mój telefon , gdy nagle zapukał ktoś do drzwi. Lekko podskoczyłam , ale od razu pomyślałam ,że to przecież Alexis. Podeszła do drzwi i od razu je odtworzyłam
-Hej . - powiedziała , a ja przyłożyłam mój palec do swoich ust , aby pokazać ,że Lucy śpi
-I jak ? - zapytałam cicho zamykając drzwi. Pokręciła tylko głową i usiadła na krześle -Beznadziejnie.-stwierdziła przecierając dłońmi twarz
-Zapłaciłam grzywnę i wypuścili Go. -dodała , na co się uśmiechnęłam.
-To chyba dobrze ? - zapytałam marszcząc brwi
-Tak , tylko ...- zaczęła
-On jest tak , nieodpowiedzialny ! - wstała podnosząc ton
-Matko co ja mówię , przecież ja też taka jestem .- oparła się o ścianę . Lekko się zaśmiałam
-Chodzi o to ,że gdy kupowaliśmy mieszkanie razem z Edem , musieliśmy wypełnić jakieś dokumenty .- mówiła i zsunęła się na podłogę
-Trzeba było wypełnić testament .- zaśmiała się a ja usiadłam na podłodze
-Napisaliśmy , że gdyby coś nam się stało chcemy , aby mieszkanie przejął Harry , bo to był wtedy nasz jedyny przyjaciel .- powiedziała patrząc w jeden punkt na ścianie
-Wtedy zaczęłam się zastanawiać , co stało by się z Lucy , gdyby nas zabrakło.-przeczesała ręką swoje włosy
-Choć Ed nie chciał , ja nalegałam , aby napisać ogólny testament. Opiekę nad dzieckiem , przejął by Harry lub babcia Lucy. -zaśmiała się.
-Czasami się zastanawiam , jak wyglądałoby życie Lucy , ze starszą kobietą. - dokończyła
-A Harry ma coraz więcej na sumieniu , więc zaczynam się bać. - mówiła
-Alexis ! -podniosłam trochę swój ton
-Nic wam nie będzie ! Przestań . -zaśmiałam się a dziewczyna spojrzała na mnie z uśmiechem
-Jeszcze zobaczysz , jak skończy studia , jak będzie mieć złamane serce , jak wyjdzie za mąż , jak będzie mieć dzieci . - mówiłam z uśmiechem i przysunęłam się do niej
-Zobaczysz . - przytuliłam ją
-Tak. - powiedziała nie pewnie
-Jesteś kochana.-dodała
-Zostaniecie u mnie na noc? - zapytałam
-Yyym nie, nie mogę. -oznajmiła i szybko się ode mnie oderwała
-Masz coś do załatwienia po 22 ? - zaśmiałam się
-Nie , po prostu ... Harry siedzi na dole w moim aucie.- wyjaśniła
-Mógł wejść. - powiedziałam pod nosem wchodząc do kuchni
-Nie chciał . - odpowiedziała a uśmiech zszedł mi z twarzy
-Zoey , myślę ,że lepiej będzie dla ciebie jeśli nie będzie mieszał się w twoje życie.- zaczęła . Za późno
-Taa.-odpowiedziałam krótko i wymusiłam uśmiech
-To ja lecę-odwróciła się i ruszyła do mojego pokoju po swoją córkę .


-Pani profesor , proszę . - proszę ją już chyba setny raz
-Nie , panno Zoey . - zaprzeczyła . Okazało się ,ze Adam jest tak bardzo chory ,że nie będzie Go do końca półrocza. Przydzieli mi następną osobę , a ja chce zrobić to wszystko sama. Westchnęłam zrezygnowana
-To z kim mam robić ten projekt ? - zapytałam
-Umm... - zaczęłam szukać czegoś w papierach. -Nazywa się ... Harry Styles. -powiedziała i podała mi karteczkę. Moje serce stanęło a oczy powiększyły się do rozmiarów piłeczek golfowych . -Ale ...ale . - zaczęłam się jąkać
-Pamiętaj ,że prace oddajecie za miesiąc . - powiedziała i wzięła swoje papiery pod pachę
-Do zobaczenia.- pożegnała się i wyszła , zostawiając mnie w osłupieniu
-Super.-szepnęłam.

No nareszcie się doczekaliście ! haha

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 4: Komplikacje?

Harry

Odtworzyłem cicho drzwi i zapaliłem światło. Nie mogę przestać o niej myśleć. Jest taka ... inna. Nie mogę uwierzyć ,że jej nie wykorzystałem. To nie pasuje do mnie. Zdjąłem buty i ruszyłem do kuchni. Światło było tam zapalone a Kelly stała oparta o blat ze zmartwioną miną. Przewróciłem oczami i podszedłem do lodówki. -Płakałaś ? - zapytałem zażenowany.
-A myślisz dla czego ? -zapytała płaczliwym głosem.
-Wychodzisz o której chcesz i wracasz o której chcesz. -mówiła gdy ja piłem sok.
-Jestem dorosły ...- zacząłem.
-Ale nie dojrzały. - przerwała mi a ja lekko się zdenerwowałem.
-Nie musisz się o mnie martwić.- opanowałem się i włożyłem karton soku do lodówki.
-Harry , jestem twoją ma ... Ja próbuje Ci zastąpić twoja matkę- poprawiła się. Zacisnąłem mocno szczękę. Nie miała prawa wspominać mi o mojej matce. Nigdy jej nie dorówna
-Nigdy mi jej nie zastąpisz ! -krzyknąłem robiąc krok w jej stronę
-Nigdy ! Rozumiesz ?! -potrząsnąłem ją lekko a ona zaczęła płakać
-Wiem , ale pozwól mi tobie pomóc.-czy ta baba nie może się zamknąć ?!
-Nie rozumiesz ,że nie byłaś , nie jesteś i nigdy nie będziesz mi musiała pomóc ?! -krzyknąłem a w rogu stanął mój ojciec . Stał w garniturze , ponieważ dopiero przyszedł z pracy. Spojrzałem na nią . Miała złożone ręce na piersi i zamknięte oczy. Przez chwilę zrobiło mi się jej żal. Na szczęście po chwili mi to przeszło. Podniosłem wzrok na ojca. Stał ze zmęczona minął .
-Mamo ?- za schodów zaczęła schodzić Alexandra. Spojrzała na mnie i od razu jakby wszystko zrozumiała. Zbiegła ze schodów a ja ruszyłem do swojego pokoju
-Nic Ci nie jest ? - to ostatnie co usłyszałem po trzaśnięciu drzwiami .

Zoey

-A może ta ? - pokazałam z udawanym uśmiechem na piękną sukienkę z kwiaty.
-Nie uważasz ,że to w nie moim stylu ? -zadała mi pytanie z lekkim uśmiechem.
-Alice masz niedługo bal , musisz wyglądać pięknie. -zachęcałam ją
-To może ta ? - pokazała na zwykłą czarna sukienkę.
-Alice , ty nie idziesz na pogrzeb ! -zaśmiałam się , ale po chwili pożałowałam tych słów. Nie powinnam mówić o pogrzebach. Pokiwała głową i ruszyła dalej.
Postanowiłam ,że się nie odezwę. Szłam powoli za nią przy okazji rozglądając się za sukienką , ale niestety nie mogłam się skupić. Jedyne o czym myślałam to Harry .Najgorsze jest to ,że pamiętam wszystko do momentu pocałunku. Więc co było potem ?! Jestem tak głupia ! Po co ja dałam się upić. Mogłam się domyślić ,że robi to specjalnie aby mnie przelecieć.
-Zoey ? -popatrzyłam z szybkim uśmiechem na Alice.
-Tak ? -popatrzyłam na sukienkę , którą trzymała. Sięgała przed kolano i była rozkloszowana. Z tyłu miała biała kokardę a ramiączka sięgały do łokcia.
-Czemu ty zawsze wybierasz długi rękaw ? - zapytałam próbując skupić się na sukience . Nie odpowiedziała mi więc podniosłam na nią wzrok.
-Płaczesz ?- popatrzyła na mnie z uwagą. Przetarłam ręką policzek na której była kropla łzy. Nawet nie zauważyłam , kiedy spłynęła mi z oczu.
-Nie - zaśmiałam się.
-Coś mi wpadło do oka.-pociągnęłam nosem.
-Aha.- odparła i ruszyła do przebieralni. Usiadłam na wygodnym fotelu przed przebieralnią i zaczęłam na nią czekać aż wyjdzie zza zasłony.
Na początku myślałam ,że on może być fajny ... Myślałam ,że mnie nie wykorzysta. Mogłam się domyślić ! Mogłam pomyśleć !
-Zoey ? -usłyszałam za sobą znajomy głos
-Hej .- odparłam gdy zobaczyłam Alexis.
-Wróciłaś już z rodzinnego miasta ? -zapytała.
-Um...nie byłam tam postanowiłam przemyśleć sobie wszystko tutaj. - uśmiechnęłam się do niej
-Poznaj moja siostrę Alice .-przedstawiłam dziewczynę , która stała w pięknie leżącej na niej sukience. -Alexis.- podały sobie ręce i grzecznie się uśmiechnęły.
-Wow wyglądasz w niej świetnie , bal ? - zadała pytania obserwując Alice.
-Taa.- odparła zestresowana.
-Sukienkę już chyba mamy teraz tyko buty.- powiedziałam z uśmiechem.
-Jeśli mogę wam doradzić to widziałam takie świetne buty idealnie pasujące do tej sukienki .-powiedziała.
-Przynieść ? -zaproponowała.
-Byłoby cudownie.-powiedziałam i zaczęłam szukać dzwoniącego telefonu.
-Przepraszam to z pracy. - poinformowałam siostrę i zaczęłam szukać tego zawsze gubiącego się sprzętu.
-Słucham.- nie zdążyłam spojrzeć kto dzwoni.
-Dzień dobry panno Deutch .- powitał mnie pan Styles.
-Dzwonie do pani z lekkim problemem. - wyjaśniał.
-Dzień dobry , a jakim ? -zadałam pytanie oglądając jesienne kurtki.
-Przyjechali panowie od paneli i są trochę rozkojarzeni.- lekko się zaśmiał. Ma bardzo podobny śmiech do Harry'ego . Tak samo przyjemny i ...
-Dobrze zaraz będę.-zapewniłam odwieszając szarą bluzkę.
-Świetnie.-rozłączył się a ja schowałam telefon. Ruszyłam w stronę przymierzalni. Alice przyglądała się z lekkim uśmiechem na swoje odbicie.
-Świetnie wyglądasz.-skomplementowałam ją.
-Dzięki.-zaciągnęła się powietrzem ,aby następnie je wypuścić.
-Słuchaj strasznie Cię przepraszam , ale muszę lecieć do pracy.-przeprosiłam.
-Nie ma sprawy , jakoś dojadę do twojego mieszkania tylko daj mi kluczyki.-jakoś się specjalnie nie przejęła.
-Okey ... um więc masz.- podałam jej kluczyki i moja kartę kredytową.
-No coś ty ! -chciała mi ja oddać , ale ja w tym czasie zakładałam na siebie swój płaszcz.
-Nie ma mowy ! Ja cię zaprosiłam więc ja płacę.- pocałowałam ją szybko w policzek i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Wszystko gra ?-zapytał mnie zimno Pan Styles.
-Um .. oczywiście . Problem tkwił w tym ,w którą stronę maja zostać położone panele.-uśmiechnęłam się nerwowo.
-Aha .- westchnął
-Dobrze ja już chyba będę się zbierała , przyjdę tu w poniedziałek.- stwierdziłam
-Do widzenia.-pożegnałam się i ruszyłam w stronę wyjścia. Niestety Pan Vin złapał mnie za nadgarstek.
-Zoey , uważaj na Harry'ego.-ostrzegł mnie a ja od razu wyrwałam mu rękę.
-Do widzenia.- dodałam oschle i skierowałam się do drzwi. Poczułam złość. Nie może mi radzić z kim mam się spotykać a z kim nie. Jest tylko moim szefem i to wystarczy. Weszłam cała mokra do mieszkania.
-Alice ! - zawołałam i kichnęłam.
-Świetnie.-mruknęłam pod nosem i zdjęłam z siebie mokry płaszcz i buty. Szybko pobiegłam do szafy i założyłam dresy i szary sweter. Od razu zrobiło mi się cieplej.
-Alice ! - krzyknęłam ponownie i ruszyłam do salonu. Moja siostra siedziała na moim dużym parapecie i patrzyła przez okno. Chciałam coś powiedzieć , ale kątem oka zobaczyłam otwarty laptop
-Dlaczego mi nie powiedziałaś ? - prawie szepnęła
-Nie chciałam cię martwić , a w ogóle ...-zaczęłam
-Nie chciałaś mnie martwić ? - przerwała i zaśmiała się ironicznie
-Zoey ... jesteś okropna.-stwierdziła a ja poczułam ból w piersi.
-Co ?- szepnęłam.
-Wiesz , ile ja czasu czekałam na oznakę jego życia ?! - wciąż patrzyła za okno.
-Codziennie mam nadzieję ,że on wróci zmęczony swoja pracą i usiądzie ze mną zagrać w karty. -zaczęła płakać.
-Ciągle myślę ,że to głupi koszmar.- na jej twarzy powstał grymas więc przycisnęła rękę do ust.
-Przykro mi.- to jedyne co udało mi się z siebie wydusić.
-Przykro tak ?! - zaczęło mnie to denerwować , że nie patrzy prosto w moje oczy
.-Ty nigdy nie tęskniłaś za nim , ani za mamą ..- mówiła a ból w moim sercu coraz bardziej się powiększał. -Czasem mi się wydaje ,że ty chciałaś aby mama umarła.- dodała przestając płakać a ja nie wytrzymywałam bólu. Łzy naciekły mi do oczu. Alice odwróciła się i spojrzała na mnie lekko zdziwiona.
-Jak możesz mówić takie rzeczy ? - zapytałam z płaczem.
-Oskarżasz mnie o coś takiego , tylko dlatego bo się uśmiecham i próbuję być szczęśliwa ? -zadałam jej pytanie.
-Codziennie wieczorem płakałam i próbowałam rozmawiać z mamą , której nie było.- szlochałam. -Udawałam ,że leży koło mnie i mnie głaszcze po głowie .. -lekko się uśmiechnęłam przez płacz.
-Cholernie za nią tęsknie , ale idę dalej...-zatrzymałam się na chwilę.
-A ty ? Stoisz w miejscu.-dodałam cicho.
-Od jej śmierci masz mnie za totalna sukę bez uczuć ? -zapytałam z płaczem.
-A teraz oskarżasz mnie o takie coś.- odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi.

Siedziałam na ławce i byłam już zupełnie morka. Nie wiedziałam gdzie pójść. Nie pójdę do mieszkania , ponieważ nie chce jej na razie widzieć. Na mojej twarzy powstał grymas gdy przypomniałam sobie o co mnie oskarżyła. Nigdy nie chciałam ,żeby mama umarła. Jak ona mogła...W ogóle jestem idiotką. Kto siedzi na deszczu w nocy w New York. Mam szczęście ,że jeszcze nikt mnie nie zgwałcił ani nie zabił. Wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie. Nie mam pojęcia gdzie mam iść.
-Zoey ?- koło mnie zatrzymał się czarny samochód. Podskoczyłam przestraszona. Głos wydawał się znajomy , ale w tych ciemnościach nie widziałam postaci w aucie.
-To ja Edd.-teraz go rozpoznałam.
-Choć , wsiadaj.-nie chciałam moknąć więc wsiadłam do samochodu.
-Co ty robisz o tej porze , cała mokra ?! -był zaskoczony . Zatrzymał się i wysiadł z auta. Nie obchodziło mnie co chce zrobić. Jedyne czego chce , to przytulić się do osoby , która mnie kocha. Po chwili znów pojawił się na siedzeniu i kocem.
-Trzymaj- podał mi go a ja się nim otuliłam.
-Zoey , ktoś Cię skrzywdził ? -zadał pytanie a ja pokiwałam głową. Na jego twarzy pojawiła się zmartwienie. -Musimy pojechać z tym na policje .- odpalił samochód
-Nie ! Nie ... no wiesz .. nikt mnie nie skrzywdził fizycznie.-potrząsnęłam głową
-Wiesz co nie jestem dobry w sprawach miłosnych.- lekko się zawstydził i ruszył
-Ale znam kogoś kto się na nich zna.-dodał.
-Co ? Nie ! Tu nie chodzi o sprawy miłośne!- próbowałam wszystko sobie poukładać.
-Zabierzesz mnie do Alexis ? -zapytałam po chwili.
-Nie wiem czy to dobry pomysł , ona jest na walkach.-dodał zatrzymując się na światłach.
-Ok , to po prostu zawieź mnie pod moją pracę.

-Dziękuje. - uśmiechnęłam się i zdjęłam z siebie koc.
-Nie wiem co by się ze mną stało , gdyby nie ty.-dodałam
-Nie ma za co . Alexis zabiłaby mnie gdyby dowiedziała się ,że cię zignorowałem. -uśmiechnął się a ja się zaśmiałam
-Do zobaczenia.-pożegnałam się i odepchnęłam się od auta.
-Część.- pomachał mi i odjechał .I po co ja tu przyszłam ? Nie mam nic tu do roboty. Ściany pomalowane , panele położone a meble będą dopiero w poniedziałek. Uśmiechnęłam się do mojego dzieła i westchnęłam. Sama już nie wiem co mam robić. Wsiadłam do windy i nacisnęłam guzik. Próbowałam się poprawić w lustrze , ale mało pomogło. Od przeglądania się oderwał mnie dźwięk telefonu
-Możesz już wrócić do mieszkania , przed chwila wsiadłam do pociągu.- przeczytałam na głos. Zacisnęłam pięści .Czyli nawet nie ma mnie zamiaru przeprosić. Kocham ją , ale robi się okropna. Ona nawet nie wie jaki sprawiła mi ból. Wyszłam z windy i skierowałam się do drzwi.
    -Dobranoc. - uśmiechnęłam się do starszego ochroniarza , który odwzajemnił uśmiech i ukłonił się . Wyszłam na zimne powietrze. Pierwsze co zobaczyłam to kosz , postanowiłam ,że wyrzucę do niego wszystkie śmieci , które mam w kieszeniach.
    -Przepraszam panią.-powiedział piskliwy głos. Odwróciłam się , ponieważ myślałam ,że mała osóbka zwraca się do mnie. Zobaczyłam dziewczynkę , która próbuje zwrócić na siebie uwagę. Co ona tu robi w środku nocy ?! Podchodziła do każdego i prosiła o pomoc , ale każdy ją ignorował . Dziewczynka zaczęła płakać. Moje serce rozbiło się na milion kawałków
    -Hej .- podeszłam do niej z uśmiechem i ukucnęłam koło niej
-Coś się stało , złotko ? -zapytałam .Pokiwała twierdząco głową wycierając łzy
-Nie mogę znaleźć mamusi i bardzo chce mi się spać.-szlochała
-Oj kochanie nie płacz , zawieziemy Cię na policję a tam od razu ja znajdą.-pocieszałam ja i złapałam za rączkę
-Ile masz latek ? -zadałam pytanie. Pokazała na palcach cztery palce.
-Wow to dużo ! Wiesz co masz bardzo zimne rączki.-stwierdziłam zdejmując z siebie bluzę. Gdy tylko to zrobiłam zawiał wiatr a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Przełożyłam ją przez jej główkę
-Będzie Ci cieplej.-powiedziałam i wyjęłam swój telefon. Zatelefonowałam do taksówkarza , który po chwili zjawił się swoim żółtym autem
-A usiądziesz ze mną z tyłu ? -zadała z nadzieją w oczach.


-Proszę.-podziękowałam i podałam kierowcy kasę. Wzięłam na ręce mała dziewczynkę , która zasnęła mi na kolanach i wysiadłam z trudem z auta. Ruszyłam do drzwi. Odtworzyłam je , oczywiście z takim samym trudem jak z wysiadaniem. Rozejrzałam się. Ściany były całe białe a podłoga z betonu. Na korytarzu stało dużo krzeseł a w rogu siedziała policjantka. Jak na noc , było tu bardzo dużo osób. Podeszłam do lady
-Przepraszam ... -zaczęłam , ale kobieta podniosłam rękę i odebrała szybko telefon
-Dobrze , wyśle radiowóz.-odpowiedziała obojętnie i przyłożyła drugi telefon do ucha
-Radiowóz na adres , który Ci wysłałam.-odłożyła słuchawkę
-W czym mogę... -przerwał jej telefon , który ponownie zadzwonił. Przekręciłam oczami i usiadłam na wolnym krześle. Dziewczynka tylko cicho westchnęła , po czym znów wtuliła się we mnie. Myślałam ,że nigdy nie trafie na policyjny komisariat a tu proszę. Jedna mała osóbka mnie do tego zmusza. Uśmiechnęłam się do niej i odłożyłam kosmyk jej włosów za ucho. Nie chciałabym być na miejscu jej ani na miejscu jej matki. Musi być zrozpaczona , chyba ,że pochodzi ona z patologicznej rodziny. Popatrzyłam w stronę drzwi. Były one co chwila otwierane i zamykane. Raz wchodził policjant a raz jakiś mężczyzna. Dziwnie się czułam , ponieważ byłam tu jedyną kobietą oprócz pani za ladą i małej dziewczynki , której nie znam imienia. Popatrzyłam na zegarek , który pokazywał drugą w nocy. Moje powieki zaczęły się zamykać , ale niestety nie udało im się ponieważ usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i znajomy głos
-Musicie mi pomóc znaleźć moje dziecko.-popatrzyłam na kobietę , która była ubrana w czarne trampki , zwykłe spodnie i szarą bluzę. Dziewczyna odwróciła się w moja stronę a ja zamarłam
-Lucy.-podeszła do mnie z płaczem.
-Zoey.- zwróciła się do mnie
-Dziękuję.- pochyliła się i pocałowała mnie w policzek
-Lucy , kochanie.- szepnęła przestraszona. Wzięła ja od mnie.
-Możemy porozmawiać ? -zapytała z płaczem . Brunetka posadziła dziewczynkę w foteliku i ją zapięła. -Wsiadaj.- szepnęła a ja wsiadłam do auta. Siedziałyśmy przez chwilę w ciszy
-Gdyby nie ty...- położyła się ostrożnie na kierownicy
-Alexis.- zwróciłam się i pociągnęłam a za bluzkę. Szybko podniosła się i przytuliła mnie
-Tak , bardzo Ci dziękuję.-dziękowała
-Nie dziękuje mi ... już... proszę.- jak ktoś płaczę , ja chce zrobić to samo
-Zgłosiłaś znalezienie dziecka ? - zapytała odrywając się ode mnie. Pokiwałam przecząco głową
-Nie zdążyłam.-odpowiedziałam. Alexis wypuściła powietrze z ust
-Całe szczęście.-szepnęła i odpaliła auto
-Możesz mi opowiedzieć jak to się stało ? -zapytałam ostrożnie , gdy wyjechałyśmy z parkingu
-Oczywiście , jeśli nie chcesz nie musisz.-dodałam szybko
-Okey , w porządku. - uśmiechnęła się i wytarła łzy z pod oczu
-Gdy miałam 15 lat zaszłam w ciążę.-powiedziała a w mojej głowie od razu powstało pytanie ,, Z kim ? '' -Pewnie , chciałabyś wiedzieć z kim .-stwierdziła zatrzymując się na światłach
-Z Edd em.- odparła
- Bałam się powiedzieć o tym rodzicom .- dodała obojętnie.


Alexis

Ciężko jest mi o tym mówić , ale wiem ,że powinnam. Chce jej powiedzieć prawdę. Całą.
-Bałam się powiedzieć o tym rodzicom. - przyznałam czekając na żółte światła
-Przecież nie powiedziałabym im ,, Hej mamo , hej tato jak coś to jestem w ciąży ze starszym chłopakiem.'' - zaśmiałam się sama z siebie.
-Czekałam z tym do ostatniego momentu.-gdy pojawiło się zielone światło ruszyłam.
-Moi rodzice wiedzieli ,że chodzę z Edd em. Nie podobało im się to bardzo , ponieważ kto by pomyślał ,że córka burmistrza chodzi z synem nienormalnej malarki .-odpowiedziałam z sarkazmem.
-Gdy tylko się dowiedzieli wyrzucili mnie z domu.-dodałam przypominając sobie ten okropny dzień

-Dasz radę.-zapewnił mnie mój chłopak.
-Do zobaczenia za parę dni maleńka. -gdy tak do mnie mówi przechodzą mnie ciarki po ciele.
-Jeszcze raz Cię przepraszam ,że nie mogę z tobą być , ale sama rozumiesz.... -przeprosił smutno.
-Na pewno nie chcesz poczekać aż przyjadę ? - zadawał te pytanie bez przerwy.
-Nie , muszę zrobić to sama.-zaprzeczyłam.
-Lece pa.-pożegnałam się.
-Alexis .- powstrzymał mnie od rozłączenia się.
-Zadzwoń , po wszystkim i pamiętaj ,że nigdy cię nie zostawię.-do moich oczu zaczęły napływać łzy.
-Ja też.- rozłączyłam się. Schowałam telefon do spodni od dresu i zeszłam na dół . Moi rodzice siedzieli przy dużym stole . Matka czytała książkę a ojciec przeglądał dokumenty.
-Um... możemy porozmawiać ? - zapytałam zaniepokojona. Nie odpowiedzieli mi wiec usiadłam na końcu dwunastoosobowego stołu
    -Mamo , tato .-zwróciłam się do nich głośnie.
-Oczywiście , o czym chcesz porozmawiać ? -moja mama zamknęła książkę i popiła herbaty .Nie wiedziałam jak mam im o tym powiedzieć , więc wyjęłam zdjęcie USG mojego dziecka . Wstałam i podałam im kopertę , po czym znów usiadłam. Moja mama zaczęła otwierać kopertę
-Michael patrz pewnie znów jakieś gratulację ze szkoły , zapewne ... - zamilkła gdy zobaczyła zdjęcie. Przyłożyła dłoń do ust
-Za co podziękowanie ? - zapytał nie odrywając się od dokumentów. Matka popatrzyła z pogardą
-Nie mogę uwierzyć.-powiedziała okropnym głosem a ja zaczęłam płakać. Teraz to tylko mój ojciec mógł mi pomóc. Spojrzał na zdjęcie i powoli wstał .Nie wiedziałam co mam robić. Moja mama zaczęła płakać. A ojciec oparł się o parapet
-Z Edd em tak ?! - krzyczała
-Co pomyślą sąsiedzi ?! -nie mogłam już jej słuchać więc zakryłam uszy choć i tak wszystko słyszałam. -Tato... -wstałam z krzesła
-Najlepiej będzie jak spakujesz się i wyprowadzisz.-powiedział a ja nie mogłam uwierzyć ,że mówi takie rzeczy
-Co ?-zapytałam szeptem przerażona , tym ,że nie mam już domu
-Po prostu nie chce widzieć Cie już nigdy na oczy. - mówił spokojnie
-Micheal ...-moja przestraszona matka podeszła do niego
-Pogadajmy na spokojnie.- oznajmiła a mi zrobiło się troszkę lepiej
-Powiedziałem ,że ma wpierdalać , albo sam ją wyrzucę ! - krzyknął a ja szybko się odwróciłam i pobiegłam na górę. Wbiegając przewróciłam się ,a le szybko podniosłam , aby dotrzeć do pokoju. Trzasnęłam drzwiami i oparłam się o nie zdyszana
-Szybko ... - szepnęłam. Wzięłam swój telefon i wykręciłam numer do Edd a. Po drugim sygnale odebrał. -Tak mała ? -odebrał.
-On ... -zmęczyłam się płaczem , bieganiem po pokoju i wrzucaniem ubrań
-On mnie wyrzucił. -powiedziałam szybko i rozłączyłam się. Podeszłam do lustra i odniosłam swoją bluzkę. -Nienawidzę Cię .-szepnęłam do brzucha i sięgnęłam po nożyczki. Zamachnęłam się , aby wbić ostrze w brzuch , ale zatrzymałam się w ostatniej chwili. Co ja robię ? Ono musi dostać szansę życia. Musi
-Musi- powiedziałam na głos. Sięgnęłam po torbę i wrzuciłam tam wszystkie moje ubrania. Zapięłam w pośpiechu torbę i już chciałam sięgnąć po skarbonkę , ale usłyszałam dźwięk spadających naczyń i krzyków. Nie miałam czasu myśleć. Wrzuciłam do mojej podręcznej torby wszystkie moje osobiste rzeczy . Popatrzyłam na telefon , który pokazywał godzinę 20. Mam 10 nieodebranych połączeń . Zabrałam swój bagaż i otworzyłam szybko drzwi. Zaczęłam zbiegać po schodach
    -Michael ! To przecież dziecko ! -usłyszałam głos mojej matki
-Nie będzie mi niszczyła kariery ! -krzyknął. Rzuciłam swoimi torbami i zaczęłam zakładać buty
-Dla ciebie ważna jest tylko kariera ! - pociągnęłam za torby i wybiegłam za drzwi.

Zoey


Nie mogę uwierzyć ,że jej rodzice są tak okropni.
-Tak mi przykro.-to jedyne co wyszło z moich ust. Stałyśmy autem pod moim mieszkaniem.
-Nie powinno. - wymusiła uśmiech.
-Zgubiłam małą gdy szłam na walki.- oznajmiła
-Alexis , przecież tam jest niebezpiecznie.-szepnęłam
-Wiem , wiem jestem idiotką.-zaczęła obgryzać paznokcie
-Nie Alexis . Jesteś najbardziej odważną osobą jaka spotkałam w życiu.-poprawiłam ją a ona spojrzała na mnie z wdzięczny uśmiechem.
-Nie dziękuj mi tylko ... błagam.- zaśmiałam się razem z nią.
-To chyba nie jest najlepsza pora na rozmawianie.-dodałam.
-Może porozmawiamy jutro , na przykład u mnie. - zaproponowała.
-Chyba dzisiaj. - poprawiłam ją pokazując na zegarek.
-No tak , dzisiaj.-przekręciła oczami.
-Będę o czternastej. -wyszłam z samochody
-Na razie.-pożegnała się ze mną a ja zamknęłam drzwi od auta




-Możesz przestać ?! - myślałam ,ze pęknę ze śmiechu.
-Zoey , ale przysięgam Ci ,że to naprawdę się wydarzyło.-Alexis popiła wody. Spędzanie czasu z tą dziewczyną jest naprawdę świetne. Nie dość ,że jest zabawna to także błyska inteligencją
-Cieszę się ,że wtedy na niego wpadłam.-uśmiechnęła się delikatnie
-Może niezbyt było to romantyczne , ale ... - droczyłam się z nią
-Panno Zoey , jak pani może mi mówić ,że spotkanie się w męskiej łazience nie jest romantyczne ? -zapytała z sarkazmem. Wciąż nie mogę uwierzyć ,że weszła do męskiej łazienki
-A myślałam ,że to coś ze mną jest coś nie tak.-popiłam szklankę soku i usiadłam koło niej na podłodze. -Mamusiu jeszcze tą.-Lucy podała swojej mamie lalkę Barbie. Oparłam się łokciem o łóżko i zaczęłam się im przyglądać. Alexis wzięła od niej lalkę i zaczęła ją ubierać
-A gdzie jest Edd ? -zadałam pytanie
-Jest w Anglii - odpowiedziała po czym oddała z uśmiechem Lucy lalkę.
-Pojechał tam do swojej matki . Prowadzi tam zajęcia dla dzieci.-dodała po chwili
-Złota kobietaBardzo nam pomogła. Gdy tylko się dowiedziała o Lucy , można powiedzieć ,że nawet troszkę się ucieszyła.-założyła kosmyk włosów za ucho dziewczynki
-Jest dla mnie jak matka , której nigdy ...- zaczęła
-Którą zawsze chciałam mieć.-poprawiła się



-Dziękuje ! - krzyknęłam do mężczyzny , który właśnie wsiadł do widny. No , dobra . Meble mam . Jutro przyjdą pracownicy i zaczną je składać. Wszystko się zaczyna układać. Od tygodnia nie widziałam Harry'ego , co oznacza brak problemu. Problemu ? Czy on naprawdę jest dla mnie problemem ? Może...
-Przestań o nim myśleć ! - krzyknęłam zdenerwowana. Na szczęście od niego odrywała mnie Alexis , z którą zaczęłam się zaprzyjaźniać. Nauczyłam ją jak ma podchodzić do dziecka. Nadal , nie mogę uwierzyć ,że ona ma dziecko. Może na zewnątrz jest wesoła i silna , ale tak naprawdę nie jest. Boi się ,że jej córeczka w przyszłości dowie się ,że jest wpadką. Boi się ,że nie poradzi sobie. Dlatego chce jej pomóc . chce jej pokazać ,że można być wspaniałą matką w wieku 19 lat . W moich myśli wyrwała mnie winda. Moje usta lekko się otworzyły. Miał na sobie czarne spodnie w których miał włożone dłonie i skórzaną kurtkę. Jego włosy były roztrzepane , wyglądał idealnie ... Nie wiedziałam czy mam się odezwać. Ostatni raz widziałam go u mnie w mieszkaniu , i na dodatek nadal nie wiem czy coś między nami się wydarzyło
-Hej.-przywitał się zachrypniętym głosem
-Hej.-odpowiedziałam cicho i wróciłam do projektowania łazienki. Starałam się nie patrzeć w jego stronę , ale to było trudne jeśli chodzi po całym pomieszczeniu. Popatrzyłam na zegarek , który pokazywał godzinę 22.00 . Dlaczego ja zawsze muszę pracować , do tak późna ? Mogłam zacząć wcześniej , ale wolałam świetnie bawić się z moja przyjaciółką. Przewróciłam oczami i próbowałam skupić się na pracy
-Nieźle.-odparł kiwając głową. Szczerze mówiąc mam w dupie co o tym myśli ! Wykorzystał mnie w tak okrutny sposób !
-Serio ?! - odparłam wstając z krzesła. Zaśmiałam się ironicznie
-Jesteś dupkiem.-przezwałam go i skrzyżowałam ręce. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-O co Ci chodzi ? -zapytał , przyjmując taka samą pozę co ja. Nie mogę w to uwierzyć
-Najpierw mnie spijasz , potem pieprzysz ! A następnie przychodzisz tu jakby nigdy nic ?! - krzyczałam czując ,że robię się cała czerwona. -
Jesteś nie normalna .-stwierdził i robiąc krok w moja stronę. Na szczęście dzieliło nas jeszcze jakieś sześć metrów.
-Ja ?! - pokazałam na siebie
-Tak ! Wyjmujesz pochopne wnioski ! Następnie oskarżasz mnie o coś co w ogóle nie miało miejsca ! -jego głos stawał się coraz bardziej głośny. Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać . Może on mówi prawdę ? Może w cale do niczego nie doszło ?Otworzyłam usta , aby coś powiedzieć , ale po chwili je zamknęłam
-Skąd mam wiedzieć , że mnie nie okłamujesz ? -zapytałam ciszej , patrząc zawstydzona na ziemie. Zaśmiał się i zaczął iść w moja stronę
-Słuchaj ... - zaczął.
-Nigdy bym nie zrobił czegoś takiego takiej .... takiej ... -nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa
-Takiej okropnej dziewczynie. -powiedział cicho a ja podniosłam wzrok
-Co ? -szepnęłam zaskoczona . Czy ja kiedykolwiek go zraniłam ?
-Dlaczego uważasz ,że ... -zaczęłam , ale nie skończyłam. Moje policzki przybrały koloru czerwonego. Odwróciłam się i zaczęłam zbierać swoje papiery , które po chwili włożyłam do dużej teczki. Ubrałam swój płaszcz i spojrzałam w jego stronę. Zamyślony stał koło okna
-Przepraszam , jeśli Cie obraziłam , albo w jakiś sposób skrzywdziłam.- powiedziałam płaczliwym głosem i wsiadłam do widny. Bardzo mnie boli , kiedy ktoś mnie obraża. Staram się być dla każdego miła . Nawet nie wiem co mu zrobiłam. Winda się odtworzyła a ja wyszłam na zewnątrz.
Nie pamiętam jak wróciłam do mieszkania . Teraz siedzę przed komputerem i zastanawiam się czy nacisnąć zieloną słuchawkę. Po chwili na ekranie pojawiła mi się znajoma mi twarz
-Zoey ? -zapytał zaskoczony
-Spotkajmy się jutro w kawiarni , gdzie ostatnio byliśmy.- powiedziałam szybko. Na jego twarzy powstał uśmiech , więc z trudem Go odwzajemniłam
-Jesteś pewna ? -zapytał z szerokim uśmiechem

-Tak Louis , jestem pewna. -posłałam mu szczery uśmiech.

~!~!~!~!~!~!

Czy tylko ja się śmiałam kiedy ona go wyzywała chociaż to nie była prawda?? Dobra ale wracając to nie mogę uwierzyć że właśnie dzisiaj oublikowałam rozdział..... jestem zmęczona a jeszcze trzeba odrobić lekcje i się pouczyć... mimo że lubię szkołę to nadal mam nadzieję że jutro nie będzie tej wrednej baby od matematyki 
ale wracając do dzisiaj
Życzę miłego dnia/nocy w zależności kiedy to czytacie :/ :) 

niedziela, 27 września 2015

Rozdział 3. Nie dzisiaj

 Zoey

-Jesteś pewna Zoey ? - zapytał z śmiechem Jacob
-Wynocha ! - rzuciłam w niego zgnieciona kartką po czym zaśmiałam się .Cztery godziny a jednak można się z kimś zaprzyjaźnić. Jacob to czterdziestoletni facet z piękną żoną i trójka dzieci. Nie widziałam ich oczywiście , ale zdążyłam przejrzeć jego telefon. Jest naprawdę zabawny . Przez cały  ten czas śmialiśmy się i rozmawialiśmy . Czułam się jakbym znała Go całe życie. Powinnam się skupić na pracy , ale skupiałam się wyłącznie na Harrym. Kątem oka przyglądałam mu się jak malował ścianę . Miał poważną i skupiona twarz , starał się robić wszystko doskonale . Dlatego właśnie teraz muszę nadrobić swoja robotę .
-Tylko nie siedź za długo córeczko ! - zażartował Jacob po czym drzwi windy się zamknęły . Teraz jestem tu zupełnie sama. Sama z farbami , pędzlami ubraniami robotników i ścianami. Odwróciłam głowę w stronę okna . Na podłodze leżała czerwona koszula Harry'ego. Ciekawe jak pachnie ? Zoey ! Przestań jesteś jakaś chora ! Musisz przestać o nim myśleć. To zwyczajny chłopak , który jest nieziemsko piękny .
-Przestań ! - krzyknęłam w tym samym momencie kiedy odtworzyły się drzwi od windy. Odwróciłam głowę i ujrzałam Harry'ego ,który nieśmiało się do mnie uśmiechnął .
-hej .- posłał mi uśmiech a ja myślałam ,ze się rozpłynę.
-Zapomniałem koszuli.-dodał i skierował się do okna. Cicho wstałam i ruszyłam do mojego biurka. Serce zaczęło mi strasznie szybko bić.
-Muszę przyznać ,że masz gust .- stwierdził przyglądając się ścianom.
-Dzięki.-odpowiedziałam lekko zdziwiona.
-długo będziesz tu jeszcze siedzieć ? - zapytał odwracając się do mnie.
-Musze jeszcze trochę popracować. - wytłumaczyłam.
-Jasne- odparł i podszedł do białej ściany.
-Jaki będzie tu kolor ? - zapytał.
-Brązowy .-odpowiedziałam szybko , jakby to miały być zawody. Usiadłam na krześle zaczęłam go obserwować. Podszedł do farb i odtworzył jedno pudełko. Następnie zamoczył w nim duży pędzel
-Nie musisz.- wstałam i podeszłam w jego stronę.
-Ojciec kazał mi pracować , więc to robię.-powiedział nie odwracając się w moja stronę
-Ale ty już skończyłeś swoja pracę.-uśmiechnęłam się. Odwrócił się szybko i dał mi pędzlem w twarz
-Przepraszam , nie chciałem.-odpowiedział z sarkazmem
-Jasne. Poczekaj , daj mi na chwilę pędzel tu na ścianie jest trochę krzywo.-zabrałam mu pędzel i podeszłam do ściany. Gdy miałam położyć narzędzie na ścianie szybko się owróciłam i dałam mu w twarz . Teraz piękny Harry miał na sobie brązową farbę na twarzy
-Ups.-powiedziałam głośno. Popatrzył na mnie z grymasem po czym wytarł twarz z farby
-Ja naprawdę , nie chciałam... - zaczęłam ironicznie , ale nie dokończyłam ponieważ wytarł swoja rękę o moja twarz. Na widok mojej miny głośno się zaśmiał. To chyba najpiękniejszy śmiech kiedy kiedykolwiek słyszałam
-Teraz to dostaniesz .-szepnęłam do siebie a on szybko podbiegł za ścianę
-Nie ukryjesz się Harry ! - krzyknęłam , dopiero potem zdając sobie sprawę ,że pierwszy raz wypowiedziałam jego imię. 

Harry                                              

-Nie ukryjesz się Harry ! - krzyknęła gdy ja byłem oparty o ścianę. Moje imię z jej ust brzmi o wiele ładniej niż z kogoś innego
-Przepraszam ! - krzyknęła i potem coś dodała pod nosem. Wyszedłem zza ściany. Więc może przejdźmy na T .- uśmiechnąłem się uwodzicielsko
-Okey , ale ja już to chyba zrobiłam.-zawstydziła się odkładając pędzel. Podszedłem do niej bliżej. -Harry .- wyciągnąłem do niej dłoń.

 Zoey                                            
-Zoey.-przedstawiłam się nieśmiało ściskając jego dużą męską dłoń. Gdy tylko dotknęłam jego skóry przeszedł przez mnie magiczny prąd ? No nie ! Coraz gorzej z tobą !
-Dziwne imię.-stwierdził odwracając się
-Dzięki ? - odparłam lekko urażona
-Chciałem powiedzieć,że nie często spotykane. -poprawił się a ja się uśmiechnęłam.
-Brzmi uroczo.- dodał a mój uśmiech się powiększył
-Znaczy się brzmi fajnie.- poprawił się a ja myślałam ,że zacznę się śmiać.
-Uroczo ? - zapytałam złośliwie
-Fajnie.- stawiał na swoim .Przekręciłam z uśmiechem oczy i wzięłam szybko pędzel , którym go szybko pomazałam po czym uciekłam za ścianę
-Panno Zoey , to nie było fair ! - krzyknął . Gdy tylko przez jego usta wyszło moje imię myślałam ,że się rozpłynę. Co ?! Zoey ! Nie rób z siebie idiotki . Dużo osób nazywa Cię w ten sposób . Na przykład.. .. Nie zdążyłam się zastanowić , ponieważ poczułam coś mokrego pod bluzką. Pisnęłam głośno szybko się odwracając. Harry śmiał się trzymając kubek z farbą
-To , nie jest zabawne ! -krzyknęłam wściekła , ale gdy tylko położył się na podłodze ze śmiechu na moja twarz wszedł duży uśmiech
-Sama się śmiejesz ! - krzyknął leżąc na podłodze
-Nie prawda ! - próbowałam być poważna , ale mi to nie wychodziłam , więc szybko się odwróciłam
-Uśmiechnęłaś się widziałem ! -mówił przerywając śmiechem
-Zoey , nie obrażaj się .- czułam ,że za mną idzie
-Jesteś idiotą.-odparłam
-Jak ja teraz wrócę do domu ? -zapytałam odwracając się. Popatrzył na mnie z ironicznym uśmiechem po czym zaczął zdejmować z siebie bluzkę
-Co ty robisz ?! - odwróciłam się szybko zawstydzona
-Załóż ja.-opowiedział zachrypniętym głosem. Postanowiłam,ze odwrócę się
-A ty jak wrócisz ?-zapytałam
-Oj błagam , nie przejmuj się mną. Pomyśl sobie ,że to będzie kara za to co Ci zrobiłem.-zaśmiał się uroczo
-Masz rację.-czułam ,że moje policzki się rumienią. Ruszyłam w stronę łazienki ,żeby się przebrać. -Boisz się przy mnie przebrać ? - zapytał
-Tak - odparłam jakby to było oczywiste. W drodze zaczęłam zdejmować swoja bluzkę. Zanim przekroczyłam próg łazienki byłam już ubrana w koszulkę Harry'ego . Była czarna bez rękawów . Bardzo mi się spodobała . Pachniała tak ładnie. Nim. Zawstydziłam się własnych myśli
-Pasuje Ci -odparł a ja przekręciłam oczami.
-Chyba będę się już zbierała.-powiedziałam patrząc na zegarek
-Ok.-odparł a ja podeszłam do biurka
-Dlaczego ojciec kazał Ci tu pracować ? - zapytałam ciekawa chowając dokumenty do teczki
-Bo sądzi ,ze nic nie robię ciekawego.-odparł cicho. Nie skomentowałam tego .Gdy on zaczął zamykać farby popatrzyłam w jego stronę. Jego spodnie zwisały mu nisko na biodrach , po chwili się odwrócił i ze skupieniem próbował zamknąć inne farby. Na umięśnionym brzuchu miał liczne tatuaże pokryte farbą. Spojrzałam na jego kolorową twarz . Patrzył na mnie z uśmiechem. Zawstydziłam się i schowałam szybko kartki
-Chyba muszę zmyć trochę tej farby.-oznajmiłam kierując się do łazienki. Łazienka jeszcze bez lustra więc nie widziałam jak wyglądam. Umyłam swoja twarz zimną wodą. Gdy otworzyłam oczy stał koło mnie. Zaśmiałam się na widok jego twarzy
-Wyglądasz śmiesznie.-dodałam
-A ty myślisz ,że ty nie.- zmył z siebie połowę farby. Próbowałam jeszcze raz zmyć z siebie farbę , ale nie wiedziałam gdzie jest. Zrobiłam krok ,żeby poszukać telefonu
-Poczekaj-złapał mnie za nadgarstek. Zmoczył swoją rękę i uniósł ją do mojej twarzy. Musiałam się powstrzymać ,żeby nie oprzeć się o jego rękę. Patrzyłam na nie go gdy on próbował zmyć ze mnie farbę. Robił to tak powoli i spokojnie. Zupełnie nie przypominał tamtego Harry'ego na ringu. Tam był tak brutalny i ..
-Coś nie tak ? - zapytał dalej myjąc moja twarz . Dopiero teraz zorientowałam się ,że mam grymas na twarzy
-Nie po prostu ty tez jesteś tu brudny.- pokazałam na skrawek jego policzka
-Pomożesz ?- zapytał śmiało. Pokiwałam głową i zamoczyłam swoja rękę w wodzie
-Co tu się dzieje ?-usłyszałam znajomy głos. Od razu odskoczyłam od Harry'ego
-To nie to na co wygląda ... - zaczęłam się tłumaczyć przed panem Stylesem-
Ona ma rację ... a zresztą ani ja ani ona nie musimy Ci się z niczego tłumaczyć ! - krzyknął
-Nie będziesz mi się pieprzył z moimi pracownicami ! - odkrzyknął zdenerwowany Pan Vin. Nigdy nie sądziłam ,ze może mnie o coś tak osądzać. Nie jestem taka łatwa. Lekko mnie to oburzyło .Spodziewałam się ,ze Harry zaprzeczy .Zrobił krok z stronę swojego ojca. Harry ścisnął mocno  szczękę i zacisną pięści
-To nie twój  pieprzony interes co robiliśmy ! - krzyczał a ja już nie mogłam wytrzymać .Szybko ich ominęłam i skierowałam się do windy. Po drodze wzięłam swoja torbę i odtworzyłam drzwi . Nacisnęłam guzik i czekałam aż się zamknę w mały pomieszczeniu
-Zoey ! Zaczekaj ! - usłyszałam głos Harry'ego , ale drzwi już się zamknęły. Po co w ogóle pozwoliłaś mu na takie rzeczy ?! Przecież , nie musiałaś dawać mu się zmywać ! Nie musiałaś zakładać jego koszulki ! Fuck ! Przecież miałam tam swoje ubrania z których się przebrałam gdy zaczęłam malować
-Idiotka- szepnęłam. 

Gdy tylko otworzyłam drzwi do mieszka usłyszałam dźwięk mojego komputera . Zwyczajnie byłabym zaciekawiona tym sygnałem , ponieważ dawno nikt do mnie nie dzwonił , ale teraz nie mam na nic ochoty . Rzuciłam torbę w kąt i ruszyłam w stronę lodówki . Wyciągnęłam z niej resztkę wody po czym odkręciłam korek aby napić się zimnej cieczy . Po zamknięciu , znów zatrzymałam wzrok na karteczce. Zupełnie nie wiedziałam , co miało znaczyć dzisiejsze wydarzenie . Czy on po prostu nie mógł powiedzieć , że zwyczajnie się bawiliśmy ? Taaa może nie brzmi to przyzwoicie , ale i tak mógł mu po prostu zaprzeczyć . Wściekła rzuciłam butelką o ścianę i usiadłam na krześle . Położyłam dłonie na twarzy. Wdech i wydech . Wdech i wydech
-Dobra - powiedziałam do siebie po czym ruszyłam w stronę komputera . Usiadłam wygodnie na krześle i spojrzałam na ekran. Moje gałki wyleciały mi prawie z oczodołów . W tej chwili nie mam pojęcia czy odebrać czy zignorować . Popatrzyłam na wiadomości jakie mi wysłał
-Odezwij się.- powiedziałam to na głos. Nacisnęłam zielona słuchawkę , a na ekranie pojawiła się znajoma mi twarz. Na widok tej osoby zachciało mi się płakać . Nie widziałam jej tak długo. Leżał na biurku , nie zauważając ,że odebrałam . Po chwili jednak podniósł swoja głowę i spojrzał na mnie z nadzieją ?
-Zoey- szepnął i przeczesał swoje włosy ręką.
-Odebrałaś-dodał po chwili. Tęskniłam za nim okropnie , ale nie mogłam mu tego pokazać. Patrzyłam w jego niebieskie tęczówki
-Powiedz coś.- błagał a ja wiedziałam ,że jeśli coś powiem to się rozpłaczę. Nienawidzę płakać , gdy ktoś na mnie patrzy
-Czego chcesz ? - nawet nie poznałam swojego głosu
-Chce pogadać , ale nie przez komputer-wytłumaczył. Na myśl ,że Go zobaczę robi mi się niedobrze. Dlaczego ja mam Go w ogóle jeszcze w kontaktach ?!
-Nie mamy o czym rozmawiać- odparłam , wiedząc ,ze to chyba ostatnie wypowiedziane przeze mnie zdanie normalnie
-Jesteś ostatnia osobą , która nie boi się mnie do takiego stopnia... - zatrzymał się i przetarł ręką twarz . Pokręciłam przecząco głową.
-Boje się ciebie tak samo- na końcu wypowiedzi mój głos się załamał
-Obiecuje ,że zniknę na zawsze.-próbował mnie przekonać. Nie chciałam doprowadzać Go do takiego stopnia , w którym przyjdzie do mojego mieszkania
-Nie płacz maleńka.- powiedział a ja zupełnie się rozkleiłam .Nacisnęłam szybko na czerwoną słuchawkę . Zaczęłam płakać
-Udawaj silną .- mówiłam do siebie. Wstałam z krzesła i zrobiłam trzy kółka w salonie. Tu przydaje się przyjaciółka . Muszę z kimś pogadać. Muszę ! Podeszłam do lodówki i wykręciłam numer do Alexis . Będę tego żałować . Nie byłam pewna , czym mam nacisnąć tą pieprzona zielona słuchawkę . Odłożyłam telefon i zaczęłam się w niego bezsensownie gapić. Nie dzwoń. -Zadzwoń .-mówiłam do siebie . Wykonałam ten ruch i przyłożyłam słuchawkę do ucha . Po drugim sygnale odebrała
-Słucham ? - odebrała zaspanym głosem. Odruchowo spojrzałam na wiszący zegar na ścianie. Jest pierwsza w nocy !
-Hej. -odparłam.
-Hej ? Przepraszam , ale nie wiem z kim rozmawiam .-stwierdziła a ja nie wiedziałam , czy nie lepiej będzie się rozłączyć
-Zoey .- szepnęłam.
-Zoey , wszystko okey ? On tam jest ?- zaczęła zadawać pytania 
-Nie przepraszam , dopiero gdy odebrałam skapnęłam ,że jest późno.- nerwowo się zaśmiałam. Milczała
-Chciałam się spytać , czy może wyskoczyłabyś jutro ze mną na zakupy lub kawę ?- zapytałam nie śmiało
-Um... okey.-odparła lekko zdziwiona
-Przyjdę do ciebie o jedenastej dobra ?- zaproponowała
-Okey .- rozłączyłam się. Odłożyłam delikatnie telefon i ruszyłam do pokoju. Ten dzień jest za długi . Nie przebierając się położyłam się na łóżku. Wzięłam swoja włochatą poduszkę i przyciągnęłam ją do siebie. Podkulając nogi zaczęłam gapić się w ścianę . Ostatni raz rozmawiałam z nim w więzieniu. Z jednej strony tęsknie za nim , ale z drugiej nie chce Go znać. Wytarłam łzę , która spłynęła mi po policzku
-Bądź silna.-powiedziałam do siebie i zamknęłam oczy .              


Otworzyłam oczy i powoli wstałam . Nawet nie chce patrzeć jak okropnie wyglądam . Rzuciłam swoją poduszkę na podłogę i podeszłam do lustra
-O matulu .- zaśmiałam się na swój widok. Mój kucyk był nieułożony . Czarne kreski tuszu były na moich policzkach , a oczy były wokół całe ciemne. Miałam na sobie bluzkę Harry'ego. Odzież wystawała mi poza ramiona , ponieważ była większa o parę rozmiarów. Choć jest Harry'ego bardzo mi się podoba , szczególnie dlatego ,ze jest bez rękawów . A może szczególnie dlatego ,że jest ona jego ?
-Przestań ! - krzyknęłam na siebie w lustrze i szybko zaczęłam ją zdejmować. Położyłam ja w przedpokoju i ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie resztę ubrań i weszłam pod ciepły prysznic. Moje mięśnie rozluźniły się . Szybko się umyłam , próbując nie zastanawiać się nad sensem życia .Owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam do mojej szafy .Ubrałam na siebie biała bieliznę. Nie miałam pojęcia w co mam się ubrać , ale po chwili założyłam na siebie czarne rurki i luźną szarą bluzkę. Wróciłam do łazienki i wysuszyłam włosy lekko lokując końcówki. Dzisiaj nałożyłam więcej makijażu niż przedtem . Pod oczami miałam wory . Nie chce ,żeby ktoś pomyślał ,ze płakałam. Uśmiechnęłam się do odbicia w lustrze
-Bądź silna. - powtarzałam. Kątem oka zobaczyłam farbę na ścianie prysznica. Od razu przypomniał mi się wczorajszy dzień .Uśmiechnęłam się na widok tych kolorów . Chciałabym ,żeby znów dotknął mnie w ten sam sposób . Żeby mógł ze mnie zmyć moje zmartwienia , które chowam głęboko w sercu . Lekko podskoczyłam gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Smutno uśmiechnęłam się do odbicia w swoim lustrze .Podeszłam do drzwi i je otworzyłam
-Hej.- odparłam nieśmiało. Odsunęłam się wpuszczając ja do środka
-Usiądziesz ?- ruszyłam w stronę salonu
-Chętnie .- odwiesiła swój płaszcz
-Napijesz się czegoś ?- zadawałam pytania.
-Może herbaty ? - zasugerowała siadając przy moim stole. Ruszyłam do kuchni i zaparzyłam szybko wodę. Po paru minutach dwie herbaty były już gotowe. Delikatnie podniosłam tacę i ruszyłam w stronę salonu
-Ładnie się tu urządziłaś , jak długo tu mieszkasz ?-zapytała biorąc swoją herbatę
-Dokładnie od pierwszego września.-zaśmiałam się cicho i popiłam herbatę.
-Słuchaj.. - zaczęłam
-Chciałam Cię przeprosić , nie powinnam Cię wtedy tak potraktować- przeprosiłam ją mając wyrzuty sumienia
-Zoey , to ja cię powinnam przeprosić .-oznajmiła odstawiając filiżankę
-Może i masz racje , ale czuję ,że nie powinnam była wyrzucić was z mojego domu
-Spokojnie Edd się nie obraził- zaśmiała się
-Chciałabym Wam jakoś wynagrodzić wszystko , bo w sumie uratowaliście mi życie.-popiłam łyk herbty
-Dzisiaj i jutro nie mam zajęć więc moglibyście wpaść do mnie na obiad- zaproponowałam. -Chętnie- uśmiechnęła się
-To co dziś o 16 ? - postawiłam swoja filiżankę na tacę
-Okey , zadzwonię do nich.- zaczęła szukać w torebce swojego telefonu
-Choć i tak uważam ,że ty powinnaś to zrobić-zaśmiałs się a ja razem z nią. Czekaj ! Do nich ?! -Hej Harry.- Alexis miała już przyciśnięty telefon do ucha. Matko , no tak zapomniałam o Harrym . Wow czyli potrafię nie myśleć o nim choć trochę. Nie będę jej mówiła co wczoraj zaszło !
-Zoey zaprasza Nas na obiad do siebie na 16 będziesz ?- zapytała. Jestem w kropce
-Okey to na razie.-rozłączyła się. Popatrzyła na moją twarz
-Coś nie tak ? - zadała pytanie
-Nie . - wymusiłam uśmiech
-Zadzwoń do Edda .- podniosłam tacę i poszłam do kuchni. Położyłam ją na blacie i szybko umyłam szklanki w zlewie
-To bardzo miło ,że nas do siebie zaprosiłaś- oznajmiła
-Po prostu nie chce wyjść na wredną szuje- zaśmiałam się nerwowo wycierając naczynia
-Jesteś pewna ,że wszystko okey ?-zapytała
-Słuchaj czy mogłabyś już pójść? Bo muszę zrobić jeszcze zakupy !- powiedziałam ostro . Po chwili jednak zorientowałam się ,że nie powinnam tego mówić. Wszystko przez tego dupka który do mnie wczoraj dzwonił
-Aha.-odparła i wstała powoli z krzesła
-Poczekaj ! -krzyknęłam łapiąc się za blat. Ręce zaczęły mi się trząść , a łzy spływać do oczu. Ja po prostu nie umiem sobie poradzić z tym wszystkim. Nie będę silna
-Zoey ? - zwróciła się do mnie delikatnie. Zjechałam powoli po szafce a łzy zaczęły mi spływać po policzkach .Miałam nie płakać przy innych. Alexis podeszła do mnie i usiadła obok
-Chcesz o tym porozmawiać ?-patrzyła uważnie w moja twarz. Zawiesiłam wzrok na obrazku , który wisiał na ścianie. Łzy spływały z moich oczu , ale nie wydawałam z siebie żadnego dźwięku. Pokiwałam przecząco głową i przytuliłam ja. Nie wiedziałam dlaczego to robię. Po prostu dawno nikogo nie przytuliłam. Znaczy przytuliłam , ale to tylko w podzięce za uratowanie życia. Ale Harry nie odwzajemnił tego uścisku. Alexis to zrobiła. Jeszcze nikt od śmierci mamy , nie przytulił mnie z takim współczuciem. Mój ojciec nie podchodził do nas. Tylko ja przytulałam swoją siostrę , ale ona wyrywała się. Brakowało mi tego
-Ja próbuje być silna.-szepnęłam zamykając oczy
-Zoey czym silniejszą udajesz tym coraz słabszą się stajesz.-powiedziała a ja powtarzałam sobie jej słowa w głowie. Miała rację , ale ja inaczej nie umiem. Czuje ,ze się staczam
-W tych wolnych dniach powinnaś raczej wyjechać do rodziny.-dała mi pomysł. Nie wiem czy chce tam jechać. Może i powinnam spotkać się z ...
-Odwołam dzisiejszy obiad okey ?-spytała a ja pokiwałam twierdząco głową
-Dziękuję Ci.-podziękowałam wstając
-Spakuj się i jak najszybciej tam jedz.-stanęła przed mną i jeszcze raz mocno mnie przytuliła. 


Siedziałam w wygodnym fotelu obserwując deszcz , który padał za oknem. Myślałam tylko o tym ,że moje stare wspomnienia wrócą. Gdy zobaczę jego uśmiech , przypomni mi się jak razem do późna graliśmy w kosza na podwórku. Gdy zobaczę jego złość , przypomnę sobie jak stał nad... -Coś podać ?- zapytała mnie kelnerka
-Herbaty , poproszę.-zwróciłam się grzecznie. Odwróciłam głowę znów w stronę okna. Nie chce na niego patrzeć , gdy tylko tu się pojawi, unikaj jego wzroku. Serce mi stanęło kiedy nagle ktoś usiadł na przeciwko mnie. Widziałam tylko szare kontury
-Hej.- poznałam jego głos. Nie odezwałam się . Wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam w jego stronę. Był ubrany w szarą koszulkę , a jego włosy były postawione na żelu. Spojrzałam w te niebieskie oczy. Widziałam w nich nadzieję i smutek. Ten sam wzrok pamiętam z pogrzebu mojej matki. Pomrugałam szybko
-O czym chciałeś porozmawiać ? -zapytałam
-Proszę.- kelnerka postawiła przed mną kubek
-Coś dla pana ? -zapytała a ten nawet na nią nie spojrzał . Pokręcił tylko przecząco głową.
-Opowiesz mi na początku co u ciebie ?-zadał mi ostrożnie pytanie. Teraz to ja pokręciłam przecząco głową. Westchnął i przetarł dłonią twarz
-Chciałem odnowić z wami kontakt.. - zaczął , ale przerwałam mu głośnym prychnięciem. Zamknął powieki po czym znów je otworzył
-Nie chce ,żebyście się mnie bali.-powiedział bardzo cicho
-Chce.. - zaczął
-Mósisz zrozumieć , że nigdy nie przestanę się ciebie bać.-byłam bliska płaczu, ale nie mogłam się tu rozpłakać. Nie przy nim. Oparł się o fotel
-Nikt nie potrafił by się ciebie nie bać ..-zaczęłam
-Potrafi.-przerwał mi stanowczo. Mój wzrok mówił sam za siebie ,,Kto ?''
-Od dwóch miesięcy mam dziewczynę , która mnie kocha i wie o wszystkim.-powiedział a ja nie wiedziałam czy mam mu wierzyć
-Nazywa się Emily .- powiedział z błyskiem w oczach
-Powiedziała ,że się mnie nie boi.-mówił a ja czułam ,że pewna moja przewaga powoli gaśnie
-Zoey ..- gdy wypowiedział moje imię przekręciłam przecząco 
-Mogę prosić rachunek ? -zapytałam odwracając się do kelnerki . Miałam w oczach łzy , ale nie mogłam pozwolić żeby wypłynęły
-Zoey , nie rób tego. -prosił mnie i złapał mnie za moją rękę.            


 Harry                                             

-Dobra , powiedz mu ,że za godzinę będę na miejscu.-rozłączyłem się i wsiadłem do auta. Zapaliłem samochód i rozejrzałem się czy w nic nie uderzę. Zdjąłem nogę z sprzęgła gdy ją zobaczyłem. Siedziała na przeciwko jakiegoś faceta w kawiarni. Nagle opanowała mnie zazdrość. -Kto to jest ?- zapytałem sam siebie. Lekko się ucieszyłem kiedy zobaczyłem ,że nie jest zadowolona z tego spotkania. Zacisnąłem mono pięści kiedy zobaczyłem ,że łapię ja za dłoń którą ona po chwili odepchnęła
-Uspokój się , ona nawet nie jest twoja dziewczyną - szepnąłem i przetarłem dłońmi twarz .              

Zoey      


Szybko zabrałam swoja rękę
-Proszę.- kelnerka podała mi rachunek a ja zaczęłam szybko szukać portfela
-Zoey , daj mi się do ciebie zbliżyć.- odparł lekko zniecierpliwiony. Położyłam pieniądze na stole. Założyłam swój płaszcz i przełożyłam torbę przez ramię
-Słuchaj - odparłam przez zęby
-Nie wierzę Ci. -odparłam zła
-Wiem ,że nie pojawiłeś się tu z tego powodu , po prostu czegoś chcesz-odwróciłam się i skierowałam się w stronę drzwi. Pchnęłam drzwi i wyszłam na zimne powietrze. Zaczęłam iść chodnikiem w stronę mieszkania
-Może podwieźć ? - usłyszałam znajomy mi głos . Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam zielone tęczówki w których chyba się zakochałam
-Och ... hej.- odparłam zapominając co mnie przed chwilą spotkało
-Wsiadasz ? - uśmiechnął się i zaśmiał kiedy usłyszał trąbienie z tyłu
-Nie masz za dużo czasu na zastanowienie.-mówił a ja postanowiłam wsiąść .Podbiegłam do drzwi i szybko usiadłam na wygodnym fotelu
-Dziękuję.-odparłam zapinając pas. Czułam się trochę niezręcznie . Ostatnio widzieliśmy się u jego taty w pracy
-Gdzie wędrujesz ?- zadał mi pytanie
-Do swojego mieszkania.- odpowiedziałam po dłuższym milczeniu
-Okej-odpowiedział . Nie wiedziałam czy mam się odezwać czy raczej milczeć
-Słuchaj ... - zaczął , a ja podziękowałam mu w myślach ,ze to on zaczął rozmowę
-Chciałem Cię przeprosić za mojego ojca-skręcił w lewo a ja zaczęłam rozpoznawać okolicę
-On jest po prostu popieprzonym dupkiem , nie powinien wtrącać się... - mówił , ale przerwałam mu
-Harry to nie jego wina ,że tak zareagował-odparłam zawstydzona
-Do tego wszystkiego nie powinno w ogóle zajść.-żałuje ,że wypowiedziałam te słowa. Nawet w najmniejszym stopniu nie żałuje tego co się wtedy wydarzyło. Samochód się zatrzymała ja dopiero wtedy zorientowałam się ,że stoi pod moim blokiem.
-Dziękuję Ci.-podziękowałam i otworzyłam drzwi ,ale nie zdążyłam wyjść ponieważ złapał mnie za rękę
-Nie ma za co .-uśmiechnął się smutno
-Może chcesz wejść ? -zadałam mu pytanie. Co ?!                          

Harry                                            

-Może jeszcze jeden kieliszek ?- zapytałem ze śmiechem kiedy zobaczyłem pijaną dziewczynę .Zoey zaczęła się głośno śmiać
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.-odparła po czym wyciągnęła w moja stronę kieliszek. Usiadłem koło niej na kanapie i zacząłem nalewać jej wódki. Zoey była schlana w cztery dupy. Chciała żebym pił , ale prowadzę więc nie będę tego robił
-Haroldzie , napij się słońce.. - napiła się i rzuciła kieliszkiem w podłogę
-Prowadzę kochana. - zaśmiałem się. Zrobiła smutna minkę a ja uśmiechnąłem się do niej. Popatrzyłem na zegarek , który pokazywał równo północ
-Chyba trzeba się zbierać. - odparłem wstając
-A położysz mnie spać ? - zapytała wyciągając do mnie ręce. Zaśmiałem się i podniosłem ja od ziemi. Oplotła mnie nogami i pisnęła
-Cicho , twoi sąsiedzi śpią. - odparłem szeptem i ruszyłem w stronę jej sypialni
-Ja nie mam sąsiadów. - patrzyła mi prosto w oczy a ja musiałem powstrzymać się ,żeby jej nie pocałować. Doszliśmy do jej pokoju i zatrzymaliśmy się przy dużym łóżku. Schyliłem się żeby ja płożyć. Gdy to zrobiłem Zoey nie chciała mnie puścić
-Dobranoc .-odparłem i chciałem wstać , ale dalej mnie trzymała. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem a ona wbiła się w moje usta. Nie odwzajemniłem pocałunku ona jest całkowicie pijana. Nie chce jej wykorzystać !!
-Ta noc będzie bardzo dobra.- nie wytrzymałem i odwzajemniłem pocałunek kładąc się na niej. Moje ręce powędrowały pod jej bluzkę
-Zoey.-chciałem to przerwać , bo zacząłem mieć wątpliwości . Pierwszy raz czuję ,że ją skrzywdzę. Nigdy nie było mi żal pijanych kobiet . Wręcz sam je upijałem , żeby tylko je przelecieć. Z Zoey zrobiłem to samo , ale teraz wiem , że to jest złe. Nie mogę jej tego zrobić
-Wiem ,że pragniesz mnie tak samo jak ja ciebie.- szepnęła mi do ucha lekko je przygryzając. Myślałem i robiłem co innego. Zdjąłem z niej bluzkę a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Chce siebie uderzyć w ryja. Nakłoniłem ją do picia tylko z powodu tego ,że byłem o nią cholernie zazdrosny. Muszę pokazać mu ,że ona jest moja. Moja , tylko moja. Zdjąłem bluzkę i rzuciłem ja w kąt. Moje nogi znajdowały się po dwóch stronach jej talii. Musiałem napiąć mięśnie aby nie położyć na niej całego swojego ciężaru. Oderwałem się od niej i wyprostowałem plecy. Chciałem spojrzeć w jej oczy i zobaczyć czy naprawdę tego chcę , ale jej wzrok znajdował się na mojej klatce piersiowej. Podniosła dłoń i zaczęła jeździć wzdłuż moich tatuaży palcami
-Jesteś taki piękny.. - mówiła robiąc swoim dotykiem dziurę w moim ciele. Popatrzyła na mnie . Jest kompletnie pijana. Pochyliłem się po raz ostatni i pocałowałem ja delikatnie w usta
-Nie mogę Ci tego zrobić maleńka.-szepnąłem prosto w jej malinowe usta
-Nie dzisiaj.-dodałem smutno . Tak bardzo chciałbym ją zadowolić w tym momencie , ale nie mogę. -Harry , zostań.-zszedłem z jej łóżka
-Nie mogę piękna. - odwróciłem się i uklęknąłem przy jej łóżku tuż przy głowie
-Jutro i tak będziesz mnie nienawidzić.-schyliłem się i pocałowałem ja w czoło
-Nie , proszę ...- błagała mnie zamykając oczy. Pogłaskałem ja po włosach a ona nic już nie mówiła. Patrzyłem jak zaczyna spokojnie oddychać. Zasnęła.
-Dobranoc kochanie. -pocałowałem ja delikatnie w usta i ruszyłem w stronę drzwi. 

~
Dobra ludki przepraszam że bbbbbbaaaarrrrddddzzzoooo długo nie było rozdziału ale po1: nie miałam komputera po 2: problem z internetem po 3: remont pokoju i po 4: wakacje i szkoła ….. no i sami wiecie do tego te rozdziały sąąąąąą bardzo długie -.- więc PRZEPRASZAM od teraz rozdziały będą co tydzień ….. w niedziele lub sobotę :) DZIEKUJE I PRZEPRASZAM !!
pozdrawiam ^^