Harry
Odtworzyłem
cicho drzwi i zapaliłem światło. Nie mogę przestać o niej
myśleć. Jest taka ... inna. Nie mogę uwierzyć ,że jej nie
wykorzystałem. To nie pasuje do mnie. Zdjąłem buty i ruszyłem do
kuchni. Światło było tam zapalone a Kelly stała oparta o blat ze
zmartwioną miną. Przewróciłem oczami i podszedłem do lodówki.
-Płakałaś ? - zapytałem zażenowany.
-A
myślisz dla czego ? -zapytała płaczliwym głosem.
-Wychodzisz
o której chcesz i wracasz o której chcesz. -mówiła gdy ja piłem
sok.
-Jestem
dorosły ...- zacząłem.
-Ale
nie dojrzały. - przerwała mi a ja lekko się zdenerwowałem.
-Nie
musisz się o mnie martwić.- opanowałem się i włożyłem karton
soku do lodówki.
-Harry , jestem twoją ma
... Ja próbuje Ci zastąpić twoja matkę- poprawiła się.
Zacisnąłem mocno szczękę. Nie miała prawa wspominać mi o mojej
matce. Nigdy jej nie dorówna
-Nigdy mi jej nie
zastąpisz ! -krzyknąłem robiąc krok w jej stronę
-Nigdy ! Rozumiesz ?!
-potrząsnąłem ją lekko a ona zaczęła płakać
-Wiem , ale pozwól mi
tobie pomóc.-czy ta baba nie może się zamknąć ?!
-Nie rozumiesz ,że nie
byłaś , nie jesteś i nigdy nie będziesz mi musiała pomóc ?!
-krzyknąłem a w rogu stanął mój ojciec . Stał w garniturze ,
ponieważ dopiero przyszedł z pracy. Spojrzałem na nią . Miała
złożone ręce na piersi i zamknięte oczy. Przez chwilę zrobiło
mi się jej żal. Na szczęście po chwili mi to przeszło.
Podniosłem wzrok na ojca. Stał ze zmęczona minął .
-Mamo ?- za schodów
zaczęła schodzić Alexandra. Spojrzała na mnie i od razu jakby
wszystko zrozumiała. Zbiegła ze schodów a ja ruszyłem do swojego
pokoju
-Nic Ci nie jest ? - to
ostatnie co usłyszałem po trzaśnięciu drzwiami .
Zoey
-A może ta ? - pokazałam
z udawanym uśmiechem na piękną sukienkę z kwiaty.
-Nie uważasz ,że to w
nie moim stylu ? -zadała mi pytanie z lekkim uśmiechem.
-Alice masz niedługo bal
, musisz wyglądać pięknie. -zachęcałam ją
-To może ta ? - pokazała
na zwykłą czarna sukienkę.
-Alice , ty nie idziesz
na pogrzeb ! -zaśmiałam się , ale po chwili pożałowałam tych
słów. Nie powinnam mówić o pogrzebach. Pokiwała głową i
ruszyła dalej.
Postanowiłam
,że się nie odezwę. Szłam powoli za nią przy okazji rozglądając
się za sukienką , ale niestety nie mogłam się skupić. Jedyne o
czym myślałam to Harry .Najgorsze jest to ,że pamiętam wszystko
do momentu pocałunku. Więc co było potem ?! Jestem tak głupia !
Po co ja dałam się upić. Mogłam się domyślić ,że robi to
specjalnie aby mnie przelecieć.
-Zoey
? -popatrzyłam z szybkim uśmiechem na Alice.
-Tak
? -popatrzyłam na sukienkę , którą trzymała. Sięgała przed
kolano i była rozkloszowana. Z tyłu miała biała kokardę a
ramiączka sięgały do łokcia.
-Czemu
ty zawsze wybierasz długi rękaw ? - zapytałam próbując skupić
się na sukience . Nie odpowiedziała mi więc podniosłam na nią
wzrok.
-Płaczesz
?- popatrzyła na mnie z uwagą. Przetarłam ręką policzek na
której była kropla łzy. Nawet nie zauważyłam , kiedy spłynęła
mi z oczu.
-Nie
- zaśmiałam się.
-Coś
mi wpadło do oka.-pociągnęłam nosem.
-Aha.-
odparła i ruszyła do przebieralni. Usiadłam na wygodnym fotelu
przed przebieralnią i zaczęłam na nią czekać aż wyjdzie zza
zasłony.
Na
początku myślałam ,że on może być fajny ... Myślałam ,że
mnie nie wykorzysta. Mogłam się domyślić ! Mogłam pomyśleć !
-Zoey
? -usłyszałam za sobą znajomy głos
-Hej
.- odparłam gdy zobaczyłam Alexis.
-Wróciłaś
już z rodzinnego miasta ? -zapytała.
-Um...nie
byłam tam postanowiłam przemyśleć sobie wszystko tutaj. -
uśmiechnęłam się do niej
-Poznaj
moja siostrę Alice .-przedstawiłam dziewczynę , która stała w
pięknie leżącej na niej sukience. -Alexis.- podały sobie ręce i
grzecznie się uśmiechnęły.
-Wow
wyglądasz w niej świetnie , bal ? - zadała pytania obserwując
Alice.
-Taa.-
odparła zestresowana.
-Sukienkę
już chyba mamy teraz tyko buty.- powiedziałam z uśmiechem.
-Jeśli
mogę wam doradzić to widziałam takie świetne buty idealnie
pasujące do tej sukienki .-powiedziała.
-Przynieść
? -zaproponowała.
-Byłoby
cudownie.-powiedziałam i zaczęłam szukać dzwoniącego telefonu.
-Przepraszam to z pracy.
- poinformowałam siostrę i zaczęłam szukać tego zawsze gubiącego
się sprzętu.
-Słucham.- nie zdążyłam
spojrzeć kto dzwoni.
-Dzień dobry panno
Deutch .- powitał mnie pan Styles.
-Dzwonie do pani z lekkim
problemem. - wyjaśniał.
-Dzień dobry , a jakim ?
-zadałam pytanie oglądając jesienne kurtki.
-Przyjechali panowie od
paneli i są trochę rozkojarzeni.- lekko się zaśmiał. Ma bardzo
podobny śmiech do Harry'ego . Tak samo przyjemny i ...
-Dobrze zaraz
będę.-zapewniłam odwieszając szarą bluzkę.
-Świetnie.-rozłączył
się a ja schowałam telefon. Ruszyłam w stronę przymierzalni.
Alice przyglądała się z lekkim uśmiechem na swoje odbicie.
-Świetnie
wyglądasz.-skomplementowałam ją.
-Dzięki.-zaciągnęła
się powietrzem ,aby następnie je wypuścić.
-Słuchaj strasznie Cię
przepraszam , ale muszę lecieć do pracy.-przeprosiłam.
-Nie ma sprawy , jakoś
dojadę do twojego mieszkania tylko daj mi kluczyki.-jakoś się
specjalnie nie przejęła.
-Okey ... um więc masz.-
podałam jej kluczyki i moja kartę kredytową.
-No coś ty ! -chciała
mi ja oddać , ale ja w tym czasie zakładałam na siebie swój
płaszcz.
-Nie ma mowy ! Ja cię
zaprosiłam więc ja płacę.- pocałowałam ją szybko w policzek i
ruszyłam w stronę wyjścia.
-Wszystko gra ?-zapytał
mnie zimno Pan Styles.
-Um .. oczywiście .
Problem tkwił w tym ,w którą stronę maja zostać położone
panele.-uśmiechnęłam się nerwowo.
-Aha .- westchnął
-Dobrze ja już chyba
będę się zbierała , przyjdę tu w poniedziałek.- stwierdziłam
-Do widzenia.-pożegnałam
się i ruszyłam w stronę wyjścia. Niestety Pan Vin złapał mnie
za nadgarstek.
-Zoey , uważaj na
Harry'ego.-ostrzegł mnie a ja od razu wyrwałam mu rękę.
-Do widzenia.- dodałam
oschle i skierowałam się do drzwi. Poczułam złość. Nie może mi
radzić z kim mam się spotykać a z kim nie. Jest tylko moim szefem
i to wystarczy.
Weszłam
cała mokra do mieszkania.
-Alice ! - zawołałam i
kichnęłam.
-Świetnie.-mruknęłam
pod nosem i zdjęłam z siebie mokry płaszcz i buty. Szybko
pobiegłam do szafy i założyłam dresy i szary sweter. Od razu
zrobiło mi się cieplej.
-Alice ! - krzyknęłam
ponownie i ruszyłam do salonu. Moja siostra siedziała na moim dużym
parapecie i patrzyła przez okno. Chciałam coś powiedzieć , ale
kątem oka zobaczyłam otwarty laptop
-Dlaczego mi nie
powiedziałaś ? - prawie szepnęła
-Nie chciałam cię
martwić , a w ogóle ...-zaczęłam
-Nie chciałaś mnie
martwić ? - przerwała i zaśmiała się ironicznie
-Zoey ... jesteś
okropna.-stwierdziła a ja poczułam ból w piersi.
-Co ?- szepnęłam.
-Wiesz , ile ja czasu
czekałam na oznakę jego życia ?! - wciąż patrzyła za okno.
-Codziennie mam nadzieję
,że on wróci zmęczony swoja pracą i usiądzie ze mną zagrać w
karty. -zaczęła płakać.
-Ciągle myślę ,że to
głupi koszmar.- na jej twarzy powstał grymas więc przycisnęła
rękę do ust.
-Przykro mi.- to jedyne
co udało mi się z siebie wydusić.
-Przykro tak ?! - zaczęło
mnie to denerwować , że nie patrzy prosto w moje oczy
.-Ty nigdy nie tęskniłaś
za nim , ani za mamą ..- mówiła a ból w moim sercu coraz bardziej
się powiększał. -Czasem mi się wydaje ,że ty chciałaś aby mama
umarła.- dodała przestając płakać a ja nie wytrzymywałam bólu.
Łzy naciekły mi do oczu. Alice odwróciła się i spojrzała na
mnie lekko zdziwiona.
-Jak możesz mówić
takie rzeczy ? - zapytałam z płaczem.
-Oskarżasz mnie o coś
takiego , tylko dlatego bo się uśmiecham i próbuję być
szczęśliwa ? -zadałam jej pytanie.
-Codziennie wieczorem
płakałam i próbowałam rozmawiać z mamą , której nie było.-
szlochałam. -Udawałam ,że leży koło mnie i mnie głaszcze po
głowie .. -lekko się uśmiechnęłam przez płacz.
-Cholernie za nią
tęsknie , ale idę dalej...-zatrzymałam się na chwilę.
-A ty ? Stoisz w
miejscu.-dodałam cicho.
-Od jej śmierci masz
mnie za totalna sukę bez uczuć ? -zapytałam z płaczem.
-A teraz oskarżasz mnie
o takie coś.- odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi.
Siedziałam
na ławce i byłam już zupełnie morka. Nie wiedziałam gdzie pójść.
Nie pójdę do mieszkania , ponieważ nie chce jej na razie widzieć.
Na mojej twarzy powstał grymas gdy przypomniałam sobie o co mnie
oskarżyła. Nigdy nie chciałam ,żeby mama umarła. Jak ona
mogła...W ogóle jestem idiotką. Kto siedzi na deszczu w nocy w New
York. Mam szczęście ,że jeszcze nikt mnie nie zgwałcił ani nie
zabił. Wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie. Nie mam pojęcia
gdzie mam iść.
-Zoey
?- koło mnie zatrzymał się czarny samochód. Podskoczyłam
przestraszona. Głos wydawał się znajomy , ale w tych ciemnościach
nie widziałam postaci w aucie.
-To
ja Edd.-teraz go rozpoznałam.
-Choć
, wsiadaj.-nie chciałam moknąć więc wsiadłam do samochodu.
-Co
ty robisz o tej porze , cała mokra ?! -był zaskoczony . Zatrzymał
się i wysiadł z auta. Nie obchodziło mnie co chce zrobić. Jedyne
czego chce , to przytulić się do osoby , która mnie kocha. Po
chwili znów pojawił się na siedzeniu i kocem.
-Trzymaj-
podał mi go a ja się nim otuliłam.
-Zoey
, ktoś Cię skrzywdził ? -zadał pytanie a ja pokiwałam głową.
Na jego twarzy pojawiła się zmartwienie. -Musimy pojechać z tym na
policje .- odpalił samochód
-Nie
! Nie ... no wiesz .. nikt mnie nie skrzywdził
fizycznie.-potrząsnęłam głową
-Wiesz
co nie jestem dobry w sprawach miłosnych.- lekko się zawstydził i
ruszył
-Ale
znam kogoś kto się na nich zna.-dodał.
-Co
? Nie ! Tu nie chodzi o sprawy miłośne!- próbowałam wszystko
sobie poukładać.
-Zabierzesz
mnie do Alexis ? -zapytałam po chwili.
-Nie
wiem czy to dobry pomysł , ona jest na walkach.-dodał zatrzymując
się na światłach.
-Ok
, to po prostu zawieź mnie pod moją pracę.
-Dziękuje.
- uśmiechnęłam się i zdjęłam z siebie koc.
-Nie
wiem co by się ze mną stało , gdyby nie ty.-dodałam
-Nie
ma za co . Alexis zabiłaby mnie gdyby dowiedziała się ,że cię
zignorowałem. -uśmiechnął się a ja się zaśmiałam
-Do
zobaczenia.-pożegnałam się i odepchnęłam się od auta.
-Część.-
pomachał mi i odjechał .I
po co ja tu przyszłam ? Nie mam nic tu do roboty. Ściany pomalowane
, panele położone a meble będą dopiero w poniedziałek.
Uśmiechnęłam się do mojego dzieła i westchnęłam. Sama już nie
wiem co mam robić. Wsiadłam do windy i nacisnęłam guzik.
Próbowałam się poprawić w lustrze , ale mało pomogło. Od
przeglądania się oderwał mnie dźwięk telefonu
-Możesz już wrócić do
mieszkania , przed chwila wsiadłam do pociągu.- przeczytałam na
głos. Zacisnęłam pięści .Czyli nawet nie ma mnie zamiaru
przeprosić. Kocham ją , ale robi się okropna. Ona nawet nie wie
jaki sprawiła mi ból. Wyszłam z windy i skierowałam się do
drzwi.
-Dobranoc. -
uśmiechnęłam się do starszego ochroniarza , który odwzajemnił
uśmiech i ukłonił się . Wyszłam na zimne powietrze. Pierwsze co
zobaczyłam to kosz , postanowiłam ,że wyrzucę do niego wszystkie
śmieci , które mam w kieszeniach.
-Przepraszam
panią.-powiedział piskliwy głos. Odwróciłam się , ponieważ
myślałam ,że mała osóbka zwraca się do mnie. Zobaczyłam
dziewczynkę , która próbuje zwrócić na siebie uwagę. Co ona tu
robi w środku nocy ?! Podchodziła do każdego i prosiła o pomoc ,
ale każdy ją ignorował . Dziewczynka zaczęła płakać. Moje
serce rozbiło się na milion kawałków
-Hej .- podeszłam do
niej z uśmiechem i ukucnęłam koło niej
-Coś się stało ,
złotko ? -zapytałam .Pokiwała twierdząco głową wycierając łzy
-Nie mogę znaleźć
mamusi i bardzo chce mi się spać.-szlochała
-Oj kochanie nie płacz ,
zawieziemy Cię na policję a tam od razu ja znajdą.-pocieszałam ja
i złapałam za rączkę
-Ile masz latek ?
-zadałam pytanie. Pokazała na palcach cztery palce.
-Wow to dużo ! Wiesz co
masz bardzo zimne rączki.-stwierdziłam zdejmując z siebie bluzę.
Gdy tylko to zrobiłam zawiał wiatr a na mojej skórze pojawiła się
gęsia skórka. Przełożyłam ją przez jej główkę
-Będzie Ci
cieplej.-powiedziałam i wyjęłam swój telefon. Zatelefonowałam do
taksówkarza , który po chwili zjawił się swoim żółtym autem
-A usiądziesz ze mną z
tyłu ? -zadała z nadzieją w oczach.
-Proszę.-podziękowałam
i podałam kierowcy kasę. Wzięłam na ręce mała dziewczynkę ,
która zasnęła mi na kolanach i wysiadłam z trudem z auta.
Ruszyłam do drzwi. Odtworzyłam je , oczywiście z takim samym
trudem jak z wysiadaniem. Rozejrzałam się. Ściany były całe
białe a podłoga z betonu. Na korytarzu stało dużo krzeseł a w
rogu siedziała policjantka. Jak na noc , było tu bardzo dużo osób.
Podeszłam do lady
-Przepraszam ...
-zaczęłam , ale kobieta podniosłam rękę i odebrała szybko
telefon
-Dobrze , wyśle
radiowóz.-odpowiedziała obojętnie i przyłożyła drugi telefon do
ucha
-Radiowóz na adres ,
który Ci wysłałam.-odłożyła słuchawkę
-W czym mogę...
-przerwał jej telefon , który ponownie zadzwonił. Przekręciłam
oczami i usiadłam na wolnym krześle. Dziewczynka tylko cicho
westchnęła , po czym znów wtuliła się we mnie. Myślałam ,że
nigdy nie trafie na policyjny komisariat a tu proszę. Jedna mała
osóbka mnie do tego zmusza. Uśmiechnęłam się do niej i odłożyłam
kosmyk jej włosów za ucho. Nie chciałabym być na miejscu jej ani
na miejscu jej matki. Musi być zrozpaczona , chyba ,że pochodzi ona
z patologicznej rodziny. Popatrzyłam w stronę drzwi. Były one co
chwila otwierane i zamykane. Raz wchodził policjant a raz jakiś
mężczyzna. Dziwnie się czułam , ponieważ byłam tu jedyną
kobietą oprócz pani za ladą i małej dziewczynki , której nie
znam imienia. Popatrzyłam na zegarek , który pokazywał drugą w
nocy. Moje powieki zaczęły się zamykać , ale niestety nie udało
im się ponieważ usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i znajomy głos
-Musicie
mi pomóc znaleźć moje dziecko.-popatrzyłam na kobietę , która
była ubrana w czarne trampki , zwykłe spodnie i szarą bluzę.
Dziewczyna odwróciła się w moja stronę a ja zamarłam
-Lucy.-podeszła
do mnie z płaczem.
-Zoey.-
zwróciła się do mnie
-Dziękuję.-
pochyliła się i pocałowała mnie w policzek
-Lucy
, kochanie.- szepnęła przestraszona. Wzięła ja od mnie.
-Możemy
porozmawiać ? -zapytała z płaczem .
Brunetka
posadziła dziewczynkę w foteliku i ją zapięła. -Wsiadaj.-
szepnęła a ja wsiadłam do auta. Siedziałyśmy przez chwilę w
ciszy
-Gdyby
nie ty...- położyła się ostrożnie na kierownicy
-Alexis.-
zwróciłam się i pociągnęłam a za bluzkę. Szybko podniosła się
i przytuliła mnie
-Tak
, bardzo Ci dziękuję.-dziękowała
-Nie
dziękuje mi ... już... proszę.- jak ktoś płaczę , ja chce
zrobić to samo
-Zgłosiłaś
znalezienie dziecka ? - zapytała odrywając się ode mnie. Pokiwałam
przecząco głową
-Nie
zdążyłam.-odpowiedziałam. Alexis wypuściła powietrze z ust
-Całe
szczęście.-szepnęła i odpaliła auto
-Możesz
mi opowiedzieć jak to się stało ? -zapytałam ostrożnie , gdy
wyjechałyśmy z parkingu
-Oczywiście
, jeśli nie chcesz nie musisz.-dodałam szybko
-Okey
, w porządku. - uśmiechnęła się i wytarła łzy z pod oczu
-Gdy
miałam 15 lat zaszłam w ciążę.-powiedziała a w mojej głowie od
razu powstało pytanie ,, Z kim ? '' -Pewnie , chciałabyś wiedzieć
z kim .-stwierdziła zatrzymując się na światłach
-Z
Edd em.- odparła
-
Bałam się powiedzieć o tym rodzicom .- dodała obojętnie.
Alexis
Ciężko
jest mi o tym mówić , ale wiem ,że powinnam. Chce jej powiedzieć
prawdę. Całą.
-Bałam
się powiedzieć o tym rodzicom. - przyznałam czekając na żółte
światła
-Przecież
nie powiedziałabym im ,, Hej mamo , hej tato jak coś to jestem w
ciąży ze starszym chłopakiem.'' - zaśmiałam się sama z siebie.
-Czekałam
z tym do ostatniego momentu.-gdy pojawiło się zielone światło
ruszyłam.
-Moi
rodzice wiedzieli ,że chodzę z Edd em. Nie podobało im się to
bardzo , ponieważ kto by pomyślał ,że córka burmistrza chodzi z
synem nienormalnej malarki .-odpowiedziałam z sarkazmem.
-Gdy
tylko się dowiedzieli wyrzucili mnie z domu.-dodałam przypominając
sobie ten okropny dzień
-Dasz radę.-zapewnił
mnie mój chłopak.
-Do zobaczenia za parę
dni maleńka. -gdy tak do mnie mówi przechodzą mnie ciarki po
ciele.
-Jeszcze raz Cię
przepraszam ,że nie mogę z tobą być , ale sama rozumiesz....
-przeprosił smutno.
-Na pewno nie chcesz
poczekać aż przyjadę ? - zadawał te pytanie bez przerwy.
-Nie , muszę zrobić
to sama.-zaprzeczyłam.
-Lece pa.-pożegnałam
się.
-Alexis .- powstrzymał
mnie od rozłączenia się.
-Zadzwoń , po
wszystkim i pamiętaj ,że nigdy cię nie zostawię.-do moich oczu
zaczęły napływać łzy.
-Ja też.- rozłączyłam
się. Schowałam telefon do spodni od dresu i zeszłam na dół . Moi
rodzice siedzieli przy dużym stole . Matka czytała książkę a
ojciec przeglądał dokumenty.
-Um... możemy
porozmawiać ? - zapytałam zaniepokojona. Nie odpowiedzieli mi wiec
usiadłam na końcu dwunastoosobowego stołu
-Mamo , tato
.-zwróciłam się do nich głośnie.
-Oczywiście , o czym
chcesz porozmawiać ? -moja mama zamknęła książkę i popiła
herbaty .Nie wiedziałam jak mam im o tym powiedzieć , więc wyjęłam
zdjęcie USG mojego dziecka . Wstałam i podałam im kopertę , po
czym znów usiadłam. Moja mama zaczęła otwierać kopertę
-Michael patrz pewnie
znów jakieś gratulację ze szkoły , zapewne ... - zamilkła gdy
zobaczyła zdjęcie. Przyłożyła dłoń do ust
-Za co podziękowanie
? - zapytał nie odrywając się od dokumentów. Matka popatrzyła z
pogardą
-Nie mogę
uwierzyć.-powiedziała okropnym głosem a ja zaczęłam płakać.
Teraz to tylko mój ojciec mógł mi pomóc. Spojrzał na zdjęcie i
powoli wstał .Nie wiedziałam co mam robić. Moja mama zaczęła
płakać. A ojciec oparł się o parapet
-Z Edd em tak ?! -
krzyczała
-Co pomyślą sąsiedzi
?! -nie mogłam już jej słuchać więc zakryłam uszy choć i tak
wszystko słyszałam. -Tato... -wstałam z krzesła
-Najlepiej będzie jak
spakujesz się i wyprowadzisz.-powiedział a ja nie mogłam uwierzyć
,że mówi
takie rzeczy
-Co
?-zapytałam szeptem przerażona , tym ,że nie mam już domu
-Po
prostu nie chce widzieć Cie już nigdy na oczy. - mówił spokojnie
-Micheal
...-moja przestraszona matka podeszła do niego
-Pogadajmy
na spokojnie.- oznajmiła a mi zrobiło się troszkę lepiej
-Powiedziałem
,że ma wpierdalać , albo sam ją wyrzucę ! - krzyknął a ja
szybko się odwróciłam i pobiegłam na górę. Wbiegając
przewróciłam się ,a le szybko podniosłam , aby dotrzeć do
pokoju. Trzasnęłam drzwiami i oparłam się o nie zdyszana
-Szybko
... - szepnęłam. Wzięłam swój telefon i wykręciłam numer do
Edd a. Po drugim sygnale odebrał. -Tak mała ? -odebrał.
-On
... -zmęczyłam się płaczem , bieganiem po pokoju i wrzucaniem
ubrań
-On
mnie wyrzucił. -powiedziałam szybko i rozłączyłam się.
Podeszłam do lustra i odniosłam swoją bluzkę. -Nienawidzę Cię
.-szepnęłam do brzucha i sięgnęłam po nożyczki. Zamachnęłam
się , aby wbić ostrze w brzuch , ale zatrzymałam się w ostatniej
chwili. Co ja robię ? Ono musi dostać szansę życia. Musi
-Musi-
powiedziałam na głos. Sięgnęłam po torbę i wrzuciłam tam
wszystkie moje ubrania. Zapięłam w pośpiechu torbę i już
chciałam sięgnąć po skarbonkę , ale usłyszałam dźwięk
spadających naczyń i krzyków. Nie miałam czasu myśleć.
Wrzuciłam do mojej podręcznej torby wszystkie moje osobiste rzeczy
. Popatrzyłam na telefon , który pokazywał godzinę 20. Mam 10
nieodebranych połączeń . Zabrałam swój bagaż i otworzyłam
szybko drzwi. Zaczęłam zbiegać po schodach
-Nie
będzie mi niszczyła kariery ! -krzyknął. Rzuciłam swoimi torbami
i zaczęłam zakładać buty
-Dla
ciebie ważna jest tylko kariera ! - pociągnęłam za torby i
wybiegłam za drzwi.
Zoey
Nie mogę uwierzyć ,że
jej rodzice są tak okropni.
-Tak mi przykro.-to
jedyne co wyszło z moich ust. Stałyśmy autem pod moim mieszkaniem.
-Nie powinno. - wymusiła
uśmiech.
-Zgubiłam małą gdy szłam na walki.- oznajmiła
-Alexis , przecież tam
jest niebezpiecznie.-szepnęłam
-Wiem , wiem jestem
idiotką.-zaczęła obgryzać paznokcie
-Nie Alexis . Jesteś
najbardziej odważną osobą jaka spotkałam w życiu.-poprawiłam ją
a ona spojrzała na mnie z wdzięczny uśmiechem.
-Nie
dziękuj mi tylko ... błagam.- zaśmiałam się razem z nią.
-To
chyba nie jest najlepsza pora na rozmawianie.-dodałam.
-Może
porozmawiamy jutro , na przykład u mnie. - zaproponowała.
-Chyba
dzisiaj. - poprawiłam ją pokazując na zegarek.
-No
tak , dzisiaj.-przekręciła oczami.
-Będę
o czternastej. -wyszłam z samochody
-Na
razie.-pożegnała się ze mną a ja zamknęłam drzwi od auta
-Możesz
przestać ?! - myślałam ,ze pęknę ze śmiechu.
-Zoey
, ale przysięgam Ci ,że to naprawdę się wydarzyło.-Alexis popiła
wody. Spędzanie czasu z tą dziewczyną jest naprawdę świetne. Nie
dość ,że jest zabawna to także błyska inteligencją
-Cieszę
się ,że wtedy na niego wpadłam.-uśmiechnęła się delikatnie
-Może
niezbyt było to romantyczne , ale ... - droczyłam się z nią
-Panno
Zoey , jak pani może mi mówić ,że spotkanie się w męskiej
łazience nie jest romantyczne ? -zapytała z sarkazmem. Wciąż nie
mogę uwierzyć ,że weszła do męskiej łazienki
-A
myślałam ,że to coś ze mną jest coś nie tak.-popiłam szklankę
soku i usiadłam koło niej na podłodze. -Mamusiu jeszcze tą.-Lucy
podała swojej mamie lalkę Barbie. Oparłam się łokciem o łóżko
i zaczęłam się im przyglądać. Alexis wzięła od niej lalkę i
zaczęła ją ubierać
-A
gdzie jest Edd ? -zadałam pytanie
-Jest
w Anglii - odpowiedziała po czym oddała z uśmiechem Lucy lalkę.
-Pojechał
tam do swojej matki . Prowadzi tam zajęcia dla dzieci.-dodała po
chwili
-Złota
kobietaBardzo nam pomogła. Gdy tylko się dowiedziała o Lucy ,
można powiedzieć ,że nawet troszkę się ucieszyła.-założyła
kosmyk włosów za ucho dziewczynki
-Jest
dla mnie jak matka , której nigdy ...- zaczęła
-Którą
zawsze chciałam mieć.-poprawiła się
-Dziękuje
! - krzyknęłam do mężczyzny , który właśnie wsiadł do widny.
No , dobra . Meble mam . Jutro przyjdą pracownicy i zaczną je
składać. Wszystko się zaczyna układać. Od tygodnia nie widziałam
Harry'ego , co oznacza brak problemu. Problemu ? Czy on naprawdę
jest dla mnie problemem ? Może...
-Przestań
o nim myśleć ! - krzyknęłam zdenerwowana. Na szczęście od niego
odrywała mnie Alexis , z którą zaczęłam się zaprzyjaźniać.
Nauczyłam ją jak ma podchodzić do dziecka. Nadal , nie mogę
uwierzyć ,że ona ma dziecko. Może na zewnątrz jest wesoła i
silna , ale tak naprawdę nie jest. Boi się ,że jej córeczka w
przyszłości dowie się ,że jest wpadką. Boi się ,że nie poradzi
sobie. Dlatego chce jej pomóc . chce jej pokazać ,że można być
wspaniałą matką w wieku 19 lat . W moich myśli wyrwała mnie
winda. Moje usta lekko się otworzyły. Miał na sobie czarne spodnie
w których miał włożone dłonie i skórzaną kurtkę. Jego włosy
były roztrzepane , wyglądał idealnie ...
Nie
wiedziałam czy mam się odezwać. Ostatni raz widziałam go u mnie w
mieszkaniu , i na dodatek nadal nie wiem czy coś między nami się
wydarzyło
-Hej.-przywitał
się zachrypniętym głosem
-Hej.-odpowiedziałam
cicho i wróciłam do projektowania łazienki. Starałam się nie
patrzeć w jego stronę , ale to było trudne jeśli chodzi po całym
pomieszczeniu. Popatrzyłam na zegarek , który pokazywał godzinę
22.00 . Dlaczego ja zawsze muszę pracować , do tak późna ? Mogłam
zacząć wcześniej , ale wolałam świetnie bawić się z moja
przyjaciółką. Przewróciłam oczami i próbowałam skupić się na
pracy
-Nieźle.-odparł
kiwając głową. Szczerze mówiąc mam w dupie co o tym myśli !
Wykorzystał mnie w tak okrutny sposób !
-Serio ?! - odparłam
wstając z krzesła. Zaśmiałam się ironicznie
-Jesteś
dupkiem.-przezwałam go i skrzyżowałam ręce. Spojrzał na mnie
pytającym wzrokiem.
-O
co Ci chodzi ? -zapytał , przyjmując taka samą pozę co ja. Nie
mogę w to uwierzyć
-Najpierw
mnie spijasz , potem pieprzysz ! A następnie przychodzisz tu jakby
nigdy nic ?! - krzyczałam czując ,że robię się cała czerwona. -
Jesteś
nie normalna .-stwierdził i robiąc krok w moja stronę. Na
szczęście dzieliło nas jeszcze jakieś sześć metrów.
-Ja
?! - pokazałam na siebie
-Tak
! Wyjmujesz pochopne wnioski ! Następnie oskarżasz mnie o coś co w
ogóle nie miało miejsca ! -jego głos stawał się coraz bardziej
głośny. Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać . Może on mówi
prawdę ? Może w cale do niczego nie doszło ?Otworzyłam usta , aby
coś powiedzieć , ale po chwili je zamknęłam
-Skąd
mam wiedzieć , że mnie nie okłamujesz ? -zapytałam ciszej ,
patrząc zawstydzona na ziemie. Zaśmiał się i zaczął iść w
moja stronę
-Słuchaj
... - zaczął.
-Nigdy
bym nie zrobił czegoś takiego takiej .... takiej ... -nie mógł
znaleźć odpowiedniego słowa
-Takiej
okropnej dziewczynie. -powiedział cicho a ja podniosłam wzrok
-Co
? -szepnęłam zaskoczona . Czy ja kiedykolwiek go zraniłam ?
-Dlaczego
uważasz ,że ... -zaczęłam , ale nie skończyłam. Moje policzki
przybrały koloru czerwonego. Odwróciłam się i zaczęłam zbierać
swoje papiery , które po chwili włożyłam do dużej teczki.
Ubrałam swój płaszcz i spojrzałam w jego stronę. Zamyślony stał
koło okna
-Przepraszam
, jeśli Cie obraziłam , albo w jakiś sposób skrzywdziłam.-
powiedziałam płaczliwym głosem i wsiadłam do widny. Bardzo mnie
boli , kiedy ktoś mnie obraża. Staram się być dla każdego miła
. Nawet nie wiem co mu zrobiłam. Winda się odtworzyła a ja wyszłam
na zewnątrz.
Nie
pamiętam jak wróciłam do mieszkania . Teraz siedzę przed
komputerem i zastanawiam się czy nacisnąć zieloną słuchawkę. Po
chwili na ekranie pojawiła mi się znajoma mi twarz
-Zoey
? -zapytał zaskoczony
-Spotkajmy
się jutro w kawiarni , gdzie ostatnio byliśmy.- powiedziałam
szybko. Na jego twarzy powstał uśmiech , więc z trudem Go
odwzajemniłam
-Jesteś
pewna ? -zapytał z szerokim uśmiechem
-Tak
Louis , jestem pewna. -posłałam mu szczery uśmiech.
~!~!~!~!~!~!
Czy tylko ja się śmiałam kiedy ona go wyzywała chociaż to nie była prawda?? Dobra ale wracając to nie mogę uwierzyć że właśnie dzisiaj oublikowałam rozdział..... jestem zmęczona a jeszcze trzeba odrobić lekcje i się pouczyć... mimo że lubię szkołę to nadal mam nadzieję że jutro nie będzie tej wrednej baby od matematyki
ale wracając do dzisiaj
Życzę miłego dnia/nocy w zależności kiedy to czytacie :/ :)