niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 4: Komplikacje?

Harry

Odtworzyłem cicho drzwi i zapaliłem światło. Nie mogę przestać o niej myśleć. Jest taka ... inna. Nie mogę uwierzyć ,że jej nie wykorzystałem. To nie pasuje do mnie. Zdjąłem buty i ruszyłem do kuchni. Światło było tam zapalone a Kelly stała oparta o blat ze zmartwioną miną. Przewróciłem oczami i podszedłem do lodówki. -Płakałaś ? - zapytałem zażenowany.
-A myślisz dla czego ? -zapytała płaczliwym głosem.
-Wychodzisz o której chcesz i wracasz o której chcesz. -mówiła gdy ja piłem sok.
-Jestem dorosły ...- zacząłem.
-Ale nie dojrzały. - przerwała mi a ja lekko się zdenerwowałem.
-Nie musisz się o mnie martwić.- opanowałem się i włożyłem karton soku do lodówki.
-Harry , jestem twoją ma ... Ja próbuje Ci zastąpić twoja matkę- poprawiła się. Zacisnąłem mocno szczękę. Nie miała prawa wspominać mi o mojej matce. Nigdy jej nie dorówna
-Nigdy mi jej nie zastąpisz ! -krzyknąłem robiąc krok w jej stronę
-Nigdy ! Rozumiesz ?! -potrząsnąłem ją lekko a ona zaczęła płakać
-Wiem , ale pozwól mi tobie pomóc.-czy ta baba nie może się zamknąć ?!
-Nie rozumiesz ,że nie byłaś , nie jesteś i nigdy nie będziesz mi musiała pomóc ?! -krzyknąłem a w rogu stanął mój ojciec . Stał w garniturze , ponieważ dopiero przyszedł z pracy. Spojrzałem na nią . Miała złożone ręce na piersi i zamknięte oczy. Przez chwilę zrobiło mi się jej żal. Na szczęście po chwili mi to przeszło. Podniosłem wzrok na ojca. Stał ze zmęczona minął .
-Mamo ?- za schodów zaczęła schodzić Alexandra. Spojrzała na mnie i od razu jakby wszystko zrozumiała. Zbiegła ze schodów a ja ruszyłem do swojego pokoju
-Nic Ci nie jest ? - to ostatnie co usłyszałem po trzaśnięciu drzwiami .

Zoey

-A może ta ? - pokazałam z udawanym uśmiechem na piękną sukienkę z kwiaty.
-Nie uważasz ,że to w nie moim stylu ? -zadała mi pytanie z lekkim uśmiechem.
-Alice masz niedługo bal , musisz wyglądać pięknie. -zachęcałam ją
-To może ta ? - pokazała na zwykłą czarna sukienkę.
-Alice , ty nie idziesz na pogrzeb ! -zaśmiałam się , ale po chwili pożałowałam tych słów. Nie powinnam mówić o pogrzebach. Pokiwała głową i ruszyła dalej.
Postanowiłam ,że się nie odezwę. Szłam powoli za nią przy okazji rozglądając się za sukienką , ale niestety nie mogłam się skupić. Jedyne o czym myślałam to Harry .Najgorsze jest to ,że pamiętam wszystko do momentu pocałunku. Więc co było potem ?! Jestem tak głupia ! Po co ja dałam się upić. Mogłam się domyślić ,że robi to specjalnie aby mnie przelecieć.
-Zoey ? -popatrzyłam z szybkim uśmiechem na Alice.
-Tak ? -popatrzyłam na sukienkę , którą trzymała. Sięgała przed kolano i była rozkloszowana. Z tyłu miała biała kokardę a ramiączka sięgały do łokcia.
-Czemu ty zawsze wybierasz długi rękaw ? - zapytałam próbując skupić się na sukience . Nie odpowiedziała mi więc podniosłam na nią wzrok.
-Płaczesz ?- popatrzyła na mnie z uwagą. Przetarłam ręką policzek na której była kropla łzy. Nawet nie zauważyłam , kiedy spłynęła mi z oczu.
-Nie - zaśmiałam się.
-Coś mi wpadło do oka.-pociągnęłam nosem.
-Aha.- odparła i ruszyła do przebieralni. Usiadłam na wygodnym fotelu przed przebieralnią i zaczęłam na nią czekać aż wyjdzie zza zasłony.
Na początku myślałam ,że on może być fajny ... Myślałam ,że mnie nie wykorzysta. Mogłam się domyślić ! Mogłam pomyśleć !
-Zoey ? -usłyszałam za sobą znajomy głos
-Hej .- odparłam gdy zobaczyłam Alexis.
-Wróciłaś już z rodzinnego miasta ? -zapytała.
-Um...nie byłam tam postanowiłam przemyśleć sobie wszystko tutaj. - uśmiechnęłam się do niej
-Poznaj moja siostrę Alice .-przedstawiłam dziewczynę , która stała w pięknie leżącej na niej sukience. -Alexis.- podały sobie ręce i grzecznie się uśmiechnęły.
-Wow wyglądasz w niej świetnie , bal ? - zadała pytania obserwując Alice.
-Taa.- odparła zestresowana.
-Sukienkę już chyba mamy teraz tyko buty.- powiedziałam z uśmiechem.
-Jeśli mogę wam doradzić to widziałam takie świetne buty idealnie pasujące do tej sukienki .-powiedziała.
-Przynieść ? -zaproponowała.
-Byłoby cudownie.-powiedziałam i zaczęłam szukać dzwoniącego telefonu.
-Przepraszam to z pracy. - poinformowałam siostrę i zaczęłam szukać tego zawsze gubiącego się sprzętu.
-Słucham.- nie zdążyłam spojrzeć kto dzwoni.
-Dzień dobry panno Deutch .- powitał mnie pan Styles.
-Dzwonie do pani z lekkim problemem. - wyjaśniał.
-Dzień dobry , a jakim ? -zadałam pytanie oglądając jesienne kurtki.
-Przyjechali panowie od paneli i są trochę rozkojarzeni.- lekko się zaśmiał. Ma bardzo podobny śmiech do Harry'ego . Tak samo przyjemny i ...
-Dobrze zaraz będę.-zapewniłam odwieszając szarą bluzkę.
-Świetnie.-rozłączył się a ja schowałam telefon. Ruszyłam w stronę przymierzalni. Alice przyglądała się z lekkim uśmiechem na swoje odbicie.
-Świetnie wyglądasz.-skomplementowałam ją.
-Dzięki.-zaciągnęła się powietrzem ,aby następnie je wypuścić.
-Słuchaj strasznie Cię przepraszam , ale muszę lecieć do pracy.-przeprosiłam.
-Nie ma sprawy , jakoś dojadę do twojego mieszkania tylko daj mi kluczyki.-jakoś się specjalnie nie przejęła.
-Okey ... um więc masz.- podałam jej kluczyki i moja kartę kredytową.
-No coś ty ! -chciała mi ja oddać , ale ja w tym czasie zakładałam na siebie swój płaszcz.
-Nie ma mowy ! Ja cię zaprosiłam więc ja płacę.- pocałowałam ją szybko w policzek i ruszyłam w stronę wyjścia.
-Wszystko gra ?-zapytał mnie zimno Pan Styles.
-Um .. oczywiście . Problem tkwił w tym ,w którą stronę maja zostać położone panele.-uśmiechnęłam się nerwowo.
-Aha .- westchnął
-Dobrze ja już chyba będę się zbierała , przyjdę tu w poniedziałek.- stwierdziłam
-Do widzenia.-pożegnałam się i ruszyłam w stronę wyjścia. Niestety Pan Vin złapał mnie za nadgarstek.
-Zoey , uważaj na Harry'ego.-ostrzegł mnie a ja od razu wyrwałam mu rękę.
-Do widzenia.- dodałam oschle i skierowałam się do drzwi. Poczułam złość. Nie może mi radzić z kim mam się spotykać a z kim nie. Jest tylko moim szefem i to wystarczy. Weszłam cała mokra do mieszkania.
-Alice ! - zawołałam i kichnęłam.
-Świetnie.-mruknęłam pod nosem i zdjęłam z siebie mokry płaszcz i buty. Szybko pobiegłam do szafy i założyłam dresy i szary sweter. Od razu zrobiło mi się cieplej.
-Alice ! - krzyknęłam ponownie i ruszyłam do salonu. Moja siostra siedziała na moim dużym parapecie i patrzyła przez okno. Chciałam coś powiedzieć , ale kątem oka zobaczyłam otwarty laptop
-Dlaczego mi nie powiedziałaś ? - prawie szepnęła
-Nie chciałam cię martwić , a w ogóle ...-zaczęłam
-Nie chciałaś mnie martwić ? - przerwała i zaśmiała się ironicznie
-Zoey ... jesteś okropna.-stwierdziła a ja poczułam ból w piersi.
-Co ?- szepnęłam.
-Wiesz , ile ja czasu czekałam na oznakę jego życia ?! - wciąż patrzyła za okno.
-Codziennie mam nadzieję ,że on wróci zmęczony swoja pracą i usiądzie ze mną zagrać w karty. -zaczęła płakać.
-Ciągle myślę ,że to głupi koszmar.- na jej twarzy powstał grymas więc przycisnęła rękę do ust.
-Przykro mi.- to jedyne co udało mi się z siebie wydusić.
-Przykro tak ?! - zaczęło mnie to denerwować , że nie patrzy prosto w moje oczy
.-Ty nigdy nie tęskniłaś za nim , ani za mamą ..- mówiła a ból w moim sercu coraz bardziej się powiększał. -Czasem mi się wydaje ,że ty chciałaś aby mama umarła.- dodała przestając płakać a ja nie wytrzymywałam bólu. Łzy naciekły mi do oczu. Alice odwróciła się i spojrzała na mnie lekko zdziwiona.
-Jak możesz mówić takie rzeczy ? - zapytałam z płaczem.
-Oskarżasz mnie o coś takiego , tylko dlatego bo się uśmiecham i próbuję być szczęśliwa ? -zadałam jej pytanie.
-Codziennie wieczorem płakałam i próbowałam rozmawiać z mamą , której nie było.- szlochałam. -Udawałam ,że leży koło mnie i mnie głaszcze po głowie .. -lekko się uśmiechnęłam przez płacz.
-Cholernie za nią tęsknie , ale idę dalej...-zatrzymałam się na chwilę.
-A ty ? Stoisz w miejscu.-dodałam cicho.
-Od jej śmierci masz mnie za totalna sukę bez uczuć ? -zapytałam z płaczem.
-A teraz oskarżasz mnie o takie coś.- odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi.

Siedziałam na ławce i byłam już zupełnie morka. Nie wiedziałam gdzie pójść. Nie pójdę do mieszkania , ponieważ nie chce jej na razie widzieć. Na mojej twarzy powstał grymas gdy przypomniałam sobie o co mnie oskarżyła. Nigdy nie chciałam ,żeby mama umarła. Jak ona mogła...W ogóle jestem idiotką. Kto siedzi na deszczu w nocy w New York. Mam szczęście ,że jeszcze nikt mnie nie zgwałcił ani nie zabił. Wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie. Nie mam pojęcia gdzie mam iść.
-Zoey ?- koło mnie zatrzymał się czarny samochód. Podskoczyłam przestraszona. Głos wydawał się znajomy , ale w tych ciemnościach nie widziałam postaci w aucie.
-To ja Edd.-teraz go rozpoznałam.
-Choć , wsiadaj.-nie chciałam moknąć więc wsiadłam do samochodu.
-Co ty robisz o tej porze , cała mokra ?! -był zaskoczony . Zatrzymał się i wysiadł z auta. Nie obchodziło mnie co chce zrobić. Jedyne czego chce , to przytulić się do osoby , która mnie kocha. Po chwili znów pojawił się na siedzeniu i kocem.
-Trzymaj- podał mi go a ja się nim otuliłam.
-Zoey , ktoś Cię skrzywdził ? -zadał pytanie a ja pokiwałam głową. Na jego twarzy pojawiła się zmartwienie. -Musimy pojechać z tym na policje .- odpalił samochód
-Nie ! Nie ... no wiesz .. nikt mnie nie skrzywdził fizycznie.-potrząsnęłam głową
-Wiesz co nie jestem dobry w sprawach miłosnych.- lekko się zawstydził i ruszył
-Ale znam kogoś kto się na nich zna.-dodał.
-Co ? Nie ! Tu nie chodzi o sprawy miłośne!- próbowałam wszystko sobie poukładać.
-Zabierzesz mnie do Alexis ? -zapytałam po chwili.
-Nie wiem czy to dobry pomysł , ona jest na walkach.-dodał zatrzymując się na światłach.
-Ok , to po prostu zawieź mnie pod moją pracę.

-Dziękuje. - uśmiechnęłam się i zdjęłam z siebie koc.
-Nie wiem co by się ze mną stało , gdyby nie ty.-dodałam
-Nie ma za co . Alexis zabiłaby mnie gdyby dowiedziała się ,że cię zignorowałem. -uśmiechnął się a ja się zaśmiałam
-Do zobaczenia.-pożegnałam się i odepchnęłam się od auta.
-Część.- pomachał mi i odjechał .I po co ja tu przyszłam ? Nie mam nic tu do roboty. Ściany pomalowane , panele położone a meble będą dopiero w poniedziałek. Uśmiechnęłam się do mojego dzieła i westchnęłam. Sama już nie wiem co mam robić. Wsiadłam do windy i nacisnęłam guzik. Próbowałam się poprawić w lustrze , ale mało pomogło. Od przeglądania się oderwał mnie dźwięk telefonu
-Możesz już wrócić do mieszkania , przed chwila wsiadłam do pociągu.- przeczytałam na głos. Zacisnęłam pięści .Czyli nawet nie ma mnie zamiaru przeprosić. Kocham ją , ale robi się okropna. Ona nawet nie wie jaki sprawiła mi ból. Wyszłam z windy i skierowałam się do drzwi.
    -Dobranoc. - uśmiechnęłam się do starszego ochroniarza , który odwzajemnił uśmiech i ukłonił się . Wyszłam na zimne powietrze. Pierwsze co zobaczyłam to kosz , postanowiłam ,że wyrzucę do niego wszystkie śmieci , które mam w kieszeniach.
    -Przepraszam panią.-powiedział piskliwy głos. Odwróciłam się , ponieważ myślałam ,że mała osóbka zwraca się do mnie. Zobaczyłam dziewczynkę , która próbuje zwrócić na siebie uwagę. Co ona tu robi w środku nocy ?! Podchodziła do każdego i prosiła o pomoc , ale każdy ją ignorował . Dziewczynka zaczęła płakać. Moje serce rozbiło się na milion kawałków
    -Hej .- podeszłam do niej z uśmiechem i ukucnęłam koło niej
-Coś się stało , złotko ? -zapytałam .Pokiwała twierdząco głową wycierając łzy
-Nie mogę znaleźć mamusi i bardzo chce mi się spać.-szlochała
-Oj kochanie nie płacz , zawieziemy Cię na policję a tam od razu ja znajdą.-pocieszałam ja i złapałam za rączkę
-Ile masz latek ? -zadałam pytanie. Pokazała na palcach cztery palce.
-Wow to dużo ! Wiesz co masz bardzo zimne rączki.-stwierdziłam zdejmując z siebie bluzę. Gdy tylko to zrobiłam zawiał wiatr a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Przełożyłam ją przez jej główkę
-Będzie Ci cieplej.-powiedziałam i wyjęłam swój telefon. Zatelefonowałam do taksówkarza , który po chwili zjawił się swoim żółtym autem
-A usiądziesz ze mną z tyłu ? -zadała z nadzieją w oczach.


-Proszę.-podziękowałam i podałam kierowcy kasę. Wzięłam na ręce mała dziewczynkę , która zasnęła mi na kolanach i wysiadłam z trudem z auta. Ruszyłam do drzwi. Odtworzyłam je , oczywiście z takim samym trudem jak z wysiadaniem. Rozejrzałam się. Ściany były całe białe a podłoga z betonu. Na korytarzu stało dużo krzeseł a w rogu siedziała policjantka. Jak na noc , było tu bardzo dużo osób. Podeszłam do lady
-Przepraszam ... -zaczęłam , ale kobieta podniosłam rękę i odebrała szybko telefon
-Dobrze , wyśle radiowóz.-odpowiedziała obojętnie i przyłożyła drugi telefon do ucha
-Radiowóz na adres , który Ci wysłałam.-odłożyła słuchawkę
-W czym mogę... -przerwał jej telefon , który ponownie zadzwonił. Przekręciłam oczami i usiadłam na wolnym krześle. Dziewczynka tylko cicho westchnęła , po czym znów wtuliła się we mnie. Myślałam ,że nigdy nie trafie na policyjny komisariat a tu proszę. Jedna mała osóbka mnie do tego zmusza. Uśmiechnęłam się do niej i odłożyłam kosmyk jej włosów za ucho. Nie chciałabym być na miejscu jej ani na miejscu jej matki. Musi być zrozpaczona , chyba ,że pochodzi ona z patologicznej rodziny. Popatrzyłam w stronę drzwi. Były one co chwila otwierane i zamykane. Raz wchodził policjant a raz jakiś mężczyzna. Dziwnie się czułam , ponieważ byłam tu jedyną kobietą oprócz pani za ladą i małej dziewczynki , której nie znam imienia. Popatrzyłam na zegarek , który pokazywał drugą w nocy. Moje powieki zaczęły się zamykać , ale niestety nie udało im się ponieważ usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i znajomy głos
-Musicie mi pomóc znaleźć moje dziecko.-popatrzyłam na kobietę , która była ubrana w czarne trampki , zwykłe spodnie i szarą bluzę. Dziewczyna odwróciła się w moja stronę a ja zamarłam
-Lucy.-podeszła do mnie z płaczem.
-Zoey.- zwróciła się do mnie
-Dziękuję.- pochyliła się i pocałowała mnie w policzek
-Lucy , kochanie.- szepnęła przestraszona. Wzięła ja od mnie.
-Możemy porozmawiać ? -zapytała z płaczem . Brunetka posadziła dziewczynkę w foteliku i ją zapięła. -Wsiadaj.- szepnęła a ja wsiadłam do auta. Siedziałyśmy przez chwilę w ciszy
-Gdyby nie ty...- położyła się ostrożnie na kierownicy
-Alexis.- zwróciłam się i pociągnęłam a za bluzkę. Szybko podniosła się i przytuliła mnie
-Tak , bardzo Ci dziękuję.-dziękowała
-Nie dziękuje mi ... już... proszę.- jak ktoś płaczę , ja chce zrobić to samo
-Zgłosiłaś znalezienie dziecka ? - zapytała odrywając się ode mnie. Pokiwałam przecząco głową
-Nie zdążyłam.-odpowiedziałam. Alexis wypuściła powietrze z ust
-Całe szczęście.-szepnęła i odpaliła auto
-Możesz mi opowiedzieć jak to się stało ? -zapytałam ostrożnie , gdy wyjechałyśmy z parkingu
-Oczywiście , jeśli nie chcesz nie musisz.-dodałam szybko
-Okey , w porządku. - uśmiechnęła się i wytarła łzy z pod oczu
-Gdy miałam 15 lat zaszłam w ciążę.-powiedziała a w mojej głowie od razu powstało pytanie ,, Z kim ? '' -Pewnie , chciałabyś wiedzieć z kim .-stwierdziła zatrzymując się na światłach
-Z Edd em.- odparła
- Bałam się powiedzieć o tym rodzicom .- dodała obojętnie.


Alexis

Ciężko jest mi o tym mówić , ale wiem ,że powinnam. Chce jej powiedzieć prawdę. Całą.
-Bałam się powiedzieć o tym rodzicom. - przyznałam czekając na żółte światła
-Przecież nie powiedziałabym im ,, Hej mamo , hej tato jak coś to jestem w ciąży ze starszym chłopakiem.'' - zaśmiałam się sama z siebie.
-Czekałam z tym do ostatniego momentu.-gdy pojawiło się zielone światło ruszyłam.
-Moi rodzice wiedzieli ,że chodzę z Edd em. Nie podobało im się to bardzo , ponieważ kto by pomyślał ,że córka burmistrza chodzi z synem nienormalnej malarki .-odpowiedziałam z sarkazmem.
-Gdy tylko się dowiedzieli wyrzucili mnie z domu.-dodałam przypominając sobie ten okropny dzień

-Dasz radę.-zapewnił mnie mój chłopak.
-Do zobaczenia za parę dni maleńka. -gdy tak do mnie mówi przechodzą mnie ciarki po ciele.
-Jeszcze raz Cię przepraszam ,że nie mogę z tobą być , ale sama rozumiesz.... -przeprosił smutno.
-Na pewno nie chcesz poczekać aż przyjadę ? - zadawał te pytanie bez przerwy.
-Nie , muszę zrobić to sama.-zaprzeczyłam.
-Lece pa.-pożegnałam się.
-Alexis .- powstrzymał mnie od rozłączenia się.
-Zadzwoń , po wszystkim i pamiętaj ,że nigdy cię nie zostawię.-do moich oczu zaczęły napływać łzy.
-Ja też.- rozłączyłam się. Schowałam telefon do spodni od dresu i zeszłam na dół . Moi rodzice siedzieli przy dużym stole . Matka czytała książkę a ojciec przeglądał dokumenty.
-Um... możemy porozmawiać ? - zapytałam zaniepokojona. Nie odpowiedzieli mi wiec usiadłam na końcu dwunastoosobowego stołu
    -Mamo , tato .-zwróciłam się do nich głośnie.
-Oczywiście , o czym chcesz porozmawiać ? -moja mama zamknęła książkę i popiła herbaty .Nie wiedziałam jak mam im o tym powiedzieć , więc wyjęłam zdjęcie USG mojego dziecka . Wstałam i podałam im kopertę , po czym znów usiadłam. Moja mama zaczęła otwierać kopertę
-Michael patrz pewnie znów jakieś gratulację ze szkoły , zapewne ... - zamilkła gdy zobaczyła zdjęcie. Przyłożyła dłoń do ust
-Za co podziękowanie ? - zapytał nie odrywając się od dokumentów. Matka popatrzyła z pogardą
-Nie mogę uwierzyć.-powiedziała okropnym głosem a ja zaczęłam płakać. Teraz to tylko mój ojciec mógł mi pomóc. Spojrzał na zdjęcie i powoli wstał .Nie wiedziałam co mam robić. Moja mama zaczęła płakać. A ojciec oparł się o parapet
-Z Edd em tak ?! - krzyczała
-Co pomyślą sąsiedzi ?! -nie mogłam już jej słuchać więc zakryłam uszy choć i tak wszystko słyszałam. -Tato... -wstałam z krzesła
-Najlepiej będzie jak spakujesz się i wyprowadzisz.-powiedział a ja nie mogłam uwierzyć ,że mówi takie rzeczy
-Co ?-zapytałam szeptem przerażona , tym ,że nie mam już domu
-Po prostu nie chce widzieć Cie już nigdy na oczy. - mówił spokojnie
-Micheal ...-moja przestraszona matka podeszła do niego
-Pogadajmy na spokojnie.- oznajmiła a mi zrobiło się troszkę lepiej
-Powiedziałem ,że ma wpierdalać , albo sam ją wyrzucę ! - krzyknął a ja szybko się odwróciłam i pobiegłam na górę. Wbiegając przewróciłam się ,a le szybko podniosłam , aby dotrzeć do pokoju. Trzasnęłam drzwiami i oparłam się o nie zdyszana
-Szybko ... - szepnęłam. Wzięłam swój telefon i wykręciłam numer do Edd a. Po drugim sygnale odebrał. -Tak mała ? -odebrał.
-On ... -zmęczyłam się płaczem , bieganiem po pokoju i wrzucaniem ubrań
-On mnie wyrzucił. -powiedziałam szybko i rozłączyłam się. Podeszłam do lustra i odniosłam swoją bluzkę. -Nienawidzę Cię .-szepnęłam do brzucha i sięgnęłam po nożyczki. Zamachnęłam się , aby wbić ostrze w brzuch , ale zatrzymałam się w ostatniej chwili. Co ja robię ? Ono musi dostać szansę życia. Musi
-Musi- powiedziałam na głos. Sięgnęłam po torbę i wrzuciłam tam wszystkie moje ubrania. Zapięłam w pośpiechu torbę i już chciałam sięgnąć po skarbonkę , ale usłyszałam dźwięk spadających naczyń i krzyków. Nie miałam czasu myśleć. Wrzuciłam do mojej podręcznej torby wszystkie moje osobiste rzeczy . Popatrzyłam na telefon , który pokazywał godzinę 20. Mam 10 nieodebranych połączeń . Zabrałam swój bagaż i otworzyłam szybko drzwi. Zaczęłam zbiegać po schodach
    -Michael ! To przecież dziecko ! -usłyszałam głos mojej matki
-Nie będzie mi niszczyła kariery ! -krzyknął. Rzuciłam swoimi torbami i zaczęłam zakładać buty
-Dla ciebie ważna jest tylko kariera ! - pociągnęłam za torby i wybiegłam za drzwi.

Zoey


Nie mogę uwierzyć ,że jej rodzice są tak okropni.
-Tak mi przykro.-to jedyne co wyszło z moich ust. Stałyśmy autem pod moim mieszkaniem.
-Nie powinno. - wymusiła uśmiech.
-Zgubiłam małą gdy szłam na walki.- oznajmiła
-Alexis , przecież tam jest niebezpiecznie.-szepnęłam
-Wiem , wiem jestem idiotką.-zaczęła obgryzać paznokcie
-Nie Alexis . Jesteś najbardziej odważną osobą jaka spotkałam w życiu.-poprawiłam ją a ona spojrzała na mnie z wdzięczny uśmiechem.
-Nie dziękuj mi tylko ... błagam.- zaśmiałam się razem z nią.
-To chyba nie jest najlepsza pora na rozmawianie.-dodałam.
-Może porozmawiamy jutro , na przykład u mnie. - zaproponowała.
-Chyba dzisiaj. - poprawiłam ją pokazując na zegarek.
-No tak , dzisiaj.-przekręciła oczami.
-Będę o czternastej. -wyszłam z samochody
-Na razie.-pożegnała się ze mną a ja zamknęłam drzwi od auta




-Możesz przestać ?! - myślałam ,ze pęknę ze śmiechu.
-Zoey , ale przysięgam Ci ,że to naprawdę się wydarzyło.-Alexis popiła wody. Spędzanie czasu z tą dziewczyną jest naprawdę świetne. Nie dość ,że jest zabawna to także błyska inteligencją
-Cieszę się ,że wtedy na niego wpadłam.-uśmiechnęła się delikatnie
-Może niezbyt było to romantyczne , ale ... - droczyłam się z nią
-Panno Zoey , jak pani może mi mówić ,że spotkanie się w męskiej łazience nie jest romantyczne ? -zapytała z sarkazmem. Wciąż nie mogę uwierzyć ,że weszła do męskiej łazienki
-A myślałam ,że to coś ze mną jest coś nie tak.-popiłam szklankę soku i usiadłam koło niej na podłodze. -Mamusiu jeszcze tą.-Lucy podała swojej mamie lalkę Barbie. Oparłam się łokciem o łóżko i zaczęłam się im przyglądać. Alexis wzięła od niej lalkę i zaczęła ją ubierać
-A gdzie jest Edd ? -zadałam pytanie
-Jest w Anglii - odpowiedziała po czym oddała z uśmiechem Lucy lalkę.
-Pojechał tam do swojej matki . Prowadzi tam zajęcia dla dzieci.-dodała po chwili
-Złota kobietaBardzo nam pomogła. Gdy tylko się dowiedziała o Lucy , można powiedzieć ,że nawet troszkę się ucieszyła.-założyła kosmyk włosów za ucho dziewczynki
-Jest dla mnie jak matka , której nigdy ...- zaczęła
-Którą zawsze chciałam mieć.-poprawiła się



-Dziękuje ! - krzyknęłam do mężczyzny , który właśnie wsiadł do widny. No , dobra . Meble mam . Jutro przyjdą pracownicy i zaczną je składać. Wszystko się zaczyna układać. Od tygodnia nie widziałam Harry'ego , co oznacza brak problemu. Problemu ? Czy on naprawdę jest dla mnie problemem ? Może...
-Przestań o nim myśleć ! - krzyknęłam zdenerwowana. Na szczęście od niego odrywała mnie Alexis , z którą zaczęłam się zaprzyjaźniać. Nauczyłam ją jak ma podchodzić do dziecka. Nadal , nie mogę uwierzyć ,że ona ma dziecko. Może na zewnątrz jest wesoła i silna , ale tak naprawdę nie jest. Boi się ,że jej córeczka w przyszłości dowie się ,że jest wpadką. Boi się ,że nie poradzi sobie. Dlatego chce jej pomóc . chce jej pokazać ,że można być wspaniałą matką w wieku 19 lat . W moich myśli wyrwała mnie winda. Moje usta lekko się otworzyły. Miał na sobie czarne spodnie w których miał włożone dłonie i skórzaną kurtkę. Jego włosy były roztrzepane , wyglądał idealnie ... Nie wiedziałam czy mam się odezwać. Ostatni raz widziałam go u mnie w mieszkaniu , i na dodatek nadal nie wiem czy coś między nami się wydarzyło
-Hej.-przywitał się zachrypniętym głosem
-Hej.-odpowiedziałam cicho i wróciłam do projektowania łazienki. Starałam się nie patrzeć w jego stronę , ale to było trudne jeśli chodzi po całym pomieszczeniu. Popatrzyłam na zegarek , który pokazywał godzinę 22.00 . Dlaczego ja zawsze muszę pracować , do tak późna ? Mogłam zacząć wcześniej , ale wolałam świetnie bawić się z moja przyjaciółką. Przewróciłam oczami i próbowałam skupić się na pracy
-Nieźle.-odparł kiwając głową. Szczerze mówiąc mam w dupie co o tym myśli ! Wykorzystał mnie w tak okrutny sposób !
-Serio ?! - odparłam wstając z krzesła. Zaśmiałam się ironicznie
-Jesteś dupkiem.-przezwałam go i skrzyżowałam ręce. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-O co Ci chodzi ? -zapytał , przyjmując taka samą pozę co ja. Nie mogę w to uwierzyć
-Najpierw mnie spijasz , potem pieprzysz ! A następnie przychodzisz tu jakby nigdy nic ?! - krzyczałam czując ,że robię się cała czerwona. -
Jesteś nie normalna .-stwierdził i robiąc krok w moja stronę. Na szczęście dzieliło nas jeszcze jakieś sześć metrów.
-Ja ?! - pokazałam na siebie
-Tak ! Wyjmujesz pochopne wnioski ! Następnie oskarżasz mnie o coś co w ogóle nie miało miejsca ! -jego głos stawał się coraz bardziej głośny. Nie wiedziałam czy mogę mu zaufać . Może on mówi prawdę ? Może w cale do niczego nie doszło ?Otworzyłam usta , aby coś powiedzieć , ale po chwili je zamknęłam
-Skąd mam wiedzieć , że mnie nie okłamujesz ? -zapytałam ciszej , patrząc zawstydzona na ziemie. Zaśmiał się i zaczął iść w moja stronę
-Słuchaj ... - zaczął.
-Nigdy bym nie zrobił czegoś takiego takiej .... takiej ... -nie mógł znaleźć odpowiedniego słowa
-Takiej okropnej dziewczynie. -powiedział cicho a ja podniosłam wzrok
-Co ? -szepnęłam zaskoczona . Czy ja kiedykolwiek go zraniłam ?
-Dlaczego uważasz ,że ... -zaczęłam , ale nie skończyłam. Moje policzki przybrały koloru czerwonego. Odwróciłam się i zaczęłam zbierać swoje papiery , które po chwili włożyłam do dużej teczki. Ubrałam swój płaszcz i spojrzałam w jego stronę. Zamyślony stał koło okna
-Przepraszam , jeśli Cie obraziłam , albo w jakiś sposób skrzywdziłam.- powiedziałam płaczliwym głosem i wsiadłam do widny. Bardzo mnie boli , kiedy ktoś mnie obraża. Staram się być dla każdego miła . Nawet nie wiem co mu zrobiłam. Winda się odtworzyła a ja wyszłam na zewnątrz.
Nie pamiętam jak wróciłam do mieszkania . Teraz siedzę przed komputerem i zastanawiam się czy nacisnąć zieloną słuchawkę. Po chwili na ekranie pojawiła mi się znajoma mi twarz
-Zoey ? -zapytał zaskoczony
-Spotkajmy się jutro w kawiarni , gdzie ostatnio byliśmy.- powiedziałam szybko. Na jego twarzy powstał uśmiech , więc z trudem Go odwzajemniłam
-Jesteś pewna ? -zapytał z szerokim uśmiechem

-Tak Louis , jestem pewna. -posłałam mu szczery uśmiech.

~!~!~!~!~!~!

Czy tylko ja się śmiałam kiedy ona go wyzywała chociaż to nie była prawda?? Dobra ale wracając to nie mogę uwierzyć że właśnie dzisiaj oublikowałam rozdział..... jestem zmęczona a jeszcze trzeba odrobić lekcje i się pouczyć... mimo że lubię szkołę to nadal mam nadzieję że jutro nie będzie tej wrednej baby od matematyki 
ale wracając do dzisiaj
Życzę miłego dnia/nocy w zależności kiedy to czytacie :/ :)